piątek, 27 marca 2015

I do przyjaciela słów kilka.



 „Drogi Przyjacielu Watsonie,

Wróciłem. Nie wiem na jak długo, ale póki co jestem. Oczywiście jedną z pierwszych rzeczy, które zobaczyłem, to ten list od Ciebie przypięty do tablicy nad biurkiem. No i mam za swoje. Raczyłem zażartować sobie z Ciebie, że Ty listy bardziej lubisz je zjadać niż pisać. A tu patrz! Prawdziwy list w kopercie jak za dawnych czasów się to robiło. Nie powiem, że nie było to zaskakujące, ale i jednocześnie ogromnie miłe.  No cóż, mój przyjacielu jak wynika z jego treści, to wygląda na to, że nie możesz się  już doczekać swoich urodzin. A pewnie! Masz rację! To tak samo jest u ludzi. Z tą jednak różnicą, że im człowiek starszy tym bardziej refleksyjne są takie urodzinowe dni. Ale Tobie to nie grozi.
Jesteś jeszcze młodziakiem, który tak naprawdę wszystko jeszcze ma przed sobą. Chociaż tak jak napisałeś ten rok był dla Ciebie szczególnie intensywny. I liczysz tylko na trzy imprezy?! Co ty chłopie! Niech każdy Twój dzień będzie taki świąteczny i urodzinowy. Od przybytku głowa nie boli . Jasne jest, że szczególnie dobrze wspominasz ten jego okres kiedy już opuściłeś schronisko (chociaż na pewien fragment pobytu w nim powinieneś nie narzekać zbyt mocno). Zauważyłem mój drogi, że zacząłeś być celebrytą i udzielasz się na swoim profilu. Mam jednak nadzieję, że jako taki nigdy nie zgodzisz się na udział w pokazie skoków z trampoliny do basenu . Wierzę, że Ty będziesz należał do grupy tych znanych postaci, które inspirują sobą, a nie tym co niewiarygodnego mogą zrobić . Młody nie myśl o przyszłości tylko żyj chwilą, zwłaszcza, że jak piszesz większość z nich jest dla Ciebie niezwykłym przeżyciem. Co tam będziesz wybiegał w nieznane. To, że potrafisz rozbawić ludzi wcale mnie nie dziwi.
Dostałeś po prostu taki dar, a ja także pamiętam Cię z niecodziennych sytuacji, które nie pozwalały pozostać obojętnym, oczywiście w tym pozytywnym sensie. Czy pochodzisz z innej planety? Wiesz ja mam dość zbieżną z Twojej opiekunki teorię. Bo  może Ty naprawdę  jesteś  przedstawicielem innej bardziej rozwiniętej cywilizacji, który przybył do nas pod postacią właśnie psa, żeby zobaczyć jacy jesteśmy i czy warto się nami interesować i nie do końca jesteśmy tacy beznadziejni. Jeśli tak, to mam nadzieję, że udało nam się uratować nasz honor
. Ciebie kupić?! To wprost niedorzeczne. Jednak niektórzy mają braki w wyobraźni. No powiedz sam, czy można kupić miłość, wierność i przywiązanie. Istny absurd! No ale tacy czasem bywają ludzie.
A co u mnie? Było co było. Teraz jest lepiej (chyba). To, że mój (już nie) Gustaw jest w domu, to pewnie wiesz. W między czasie w naszym domu pogościł się Lucjan. Pewnie też o nim czytałeś. Przykra historia, ale już niebawem i on pojedzie do swojego, tym razem prawdziwego domu. Sympatyczny z niego łobuz i po tym czego doznał teraz należy mu się coś naprawdę dobrego. Jeszcze kilka dni pomieszka w schronisku i do domu. Niech to co złe w zostanie zapomniane.  

I tak z ostatniej chwili. Wczoraj miałem przyjemność rozmawiać z Państwem, którzy adoptowali przesympatycznego Dyzia. Okazało się, że to wierni czytelnicy mojego bloga. Kiedy oświadczyłem, że zastanawiam się czy nie zakończyć jego prowadzenia zaczęli odwodzić mnie od tego zamysłu. A ja myślałem, że tego nikt nie czyta . No dlatego właśnie dzisiaj postanowiłem do Ciebie napisać. Nie, no oczywiście żartuję! Na listy zawsze trzeba odpisywać. Zwłaszcza jeśli pisze do ciebie przyjaciel .

Tak nam się układa, że z reguły się mijamy i nie możemy spotkać. Nie zdążyliśmy niestety też zobaczyć  się przed Twoimi pierwszymi z serii urodzinami, ale teraz życzę Ci: Samych fajnych chwil, super kumpli, no i oczywiście mnóstwa urodzinowych niespodzianek.
Twój Grzesiek.”
Ps. Mój Drogi pozwoliłem sobie „buchnąć” kilka fotek z Tobą w roli głównej z Twojego profilu. Mam nadzieję, że nie będziesz miał o to do mnie pretensji.