poniedziałek, 27 października 2014

"Nasze pogaduchy."



-Wiesz co? Martwi mnie, to że wciąż tu siedzisz. Mógłbyś jednak być bardziej otwarty na ludzi, a nie straszysz ich. Jak długo masz zamiar siedzieć w tej klatce? Przecież wiesz, że ja nie zabiorę cię do siebie, bo nie ma takiej możliwości. Gustaw zacznij się "ogarniać", bo musi przyjść dzień rozstania. Musisz w końcu pójść do domu. – Powiedziałem , to po raz sam nie wiem który siedząc z Guciem na podłodze kojca. – Chyba nie jest to najwspanialszy widok na świecie.- Wskazałem dłonią na otaczające nas kraty. – Chyba jednak warto by było spędzać czas w zupełnie innym miejscu.

„Oj znowu zaczynasz! Sam wiesz, że jak się nie ma co się lubi, to lubi się to co jest. Wiesz, przyzwyczaiłem się już do tego miejsca i nie razi mnie tak bardzo. Zresztą widzisz, przychodzisz do mnie. Nawet teraz siedzimy razem i w tej, właśnie tej chwili wszystko inne nie ma znaczenia. Ja w przeciwieństwie do ciebie doceniam każdą dobrą chwilę. Chyba jesteś trochę pazerny i pragniesz wszystkiego na raz. To jednak jest takie ludzkie. Wiesz co dam ci całusa, to może przestaniesz zrzędzić.”

- Całusy,czy też „mizianie” nie załatwią sprawy mój drogi. Ja naprawdę chciałbym, żebyś w końcu zaakceptował kogoś w pełni i „odczepił” się ode mnie.

„O! Co ja słyszę! Już mnie nie lubisz, znudziłem ci się, jak i moim poprzednim opiekunom? Skąd wiesz, że któregoś dnia nie pojawi się ktoś, kto będzie mi odpowiadał i zaakceptuję go bezwarunkowo jak ciebie? Czemu zawsze widzisz wszystko w czarnych barwach? Czy muszę wszystkich lubić? Czy to ma być na „siłę”? A tak w ogóle: Czy ty wszystkich akceptujesz, lubisz?”

- No nie! Sam zauważyłeś, że niewiele jest osób, które obdarzam choćby odrobiną zaufania.- Odparłem przyparty do muru.- Ale obowiązują jakieś normy współżycia i przynajmniej staram się nie rzucać na nikogo z zębami.

„No właśnie jakieś normy. Czyli udajecie, że się akceptujecie, że macie do siebie szacunek i zaufanie. Ot, cali ludzie! Ja taki nie jestem, nie udaję. Jestem sobą i już! Czemu każesz mi zrobić coś, co nie leży w mojej naturze, czemu wydaje ci się, że wiesz co jest dla mnie najlepsze. Bo jestem psem? Bo jesteś lepszy ode mnie? Wasz egoizm i poczucie, że jesteście najdoskonalsi jest dla mnie przygnębiający. A nie wydaje ci się, że im bardziej staracie się udoskonalać, analizować otaczający was świat stajecie się jeszcze bardziej zagubieni?”

- Ot i filozof nam się narodził!

„Pies. Żaden filozof. Pies, którego sposób myślenia jest prosty, nieskomplikowany.”

- Kochany idzie zima, a to nie jest fajne miejsce do jej spędzania. Chcesz tu marznąć? Chcesz, żeby było ci zimno i źle?

Taaaak! Zima to nie jest też moja ulubiona pora roku. Ale wiesz kiedy naprawdę jest zimno? No wiesz?! Naprawdę zimno jest wtedy, kiedy nie ma przy tobie nikogo. Kiedy siedzisz sam ze swoimi myślami i nikogo, ale to naprawdę nikogo nie obchodzi twój stan ducha i umysłu. I to właśnie wtedy czujesz się jak byś zabłądził na lodowej pustyni. Wokół zimna pustka i nie ma nikogo, kto by cię ogrzał, przytulił, poprowadził w cieplejsze miejsce. Porzucony, niechciany, zamarzający od środka i coraz bardziej zobojętniały na wszystko. Ale ja póki co mam ciebie! To na ciebie czekam zawsze cierpliwie, bo wiem, że wtedy będę mógł się do ciebie przytulić. Na te chwile czekam zawsze z niecierpliwością i nadzieją. Na razie to ty jesteś moim ciepłem.”

-Pochlebiasz mi. Czuję się co nieco zażenowany twoją deklaracją.

Ale dlaczego? Dlaczego wciąż wzbraniasz się przed stwierdzeniem, że potrafisz być wrażliwy i czuły? Przecież znasz mnie na tyle już, że wiesz, że nie można mnie oszukać. Ty wyciągnąłeś pierwszy rękę, chociaż miałeś obawy. Wiem o tym, bo wyczułem to doskonale. Ale to ja tak naprawdę wybrałem sobie ciebie, bo znalazłem w tobie te cechy, którym ty usilnie odmawiasz racji bytu. Zostałeś wyróżniony i masz prawo być dumny z siebie. Nikt ci tego nie odbierze.”

-Oj przesadzasz! Jestem zwykłym kolesiem, który bywa zły, złośliwy, egoistyczny, zmęczony. Gościem, który ma swoje kompleksy, uprzedzenia i tym podobne historie. Nie jestem nikim nadzwyczajnym, chociaż nie ukrywam, że czasem chciałbym być kimś wyjątkowym. – No i co się śmiejesz?

„Śmieję się, bo zamiast słuchać swojego serca i rozglądać się uważnie dookoła, ty analizujesz rzeczy mało ważne. Dla mnie jesteś wyjątkowy i już! I przestań to podważać, bo stracę do ciebie cały szacunek jaki mam. A tak w ogóle to masz jakieś smakołyki dla mnie?

- No jasne, że mam. Poszukaj w tej samej kieszeni co zwykle.

„No i super! Widzisz, to są właśnie te chwile, kiedy jest się szczęśliwym. Drobne okruchy, jak ta karma, które sprawiają, że warto jest żyć. Pamiętałeś o mnie i to jest ważne. Reszta……….. A tam! Jakoś to będzie!”

-No i to chyba najtrafniejsze podsumowanie naszej pogaduchy - Jakoś to będzie! Jak zwykle było fajnie z tobą pogadać, ale teraz już muszę iść.

„Musisz, chcesz. Twoja sprawa. Ale jutro znowu pójdziemy na łąkę? Znowu będę mógł pobiegać swobodnie?”

-Cicho ty gaduło! To miała być nasza „słodka” tajemnica.

„A nie jest? To do jutra!”

-Jeśli jest jakieś jutro.

„Jest! Jest! A ty „ogarnij” się! Ja będę czekał jak zwykle!”



Ta forma wpisu może być dla niektórych, no powiedzmy co najmniej zaskakująca. Może nawet budzić politowanie. Ale prawda jest taka, że bardzo często rozmawiam z Gustawem. I patrząc w jego ślepia staram się znaleźć odpowiedzi na dręczące mnie pytania, bo u ludzi nie potrafię ich już znaleźć. Jak sam powiadam natura nie obdarzyła psów umiejętnością mowy i dzięki temu one w przeciwieństwie do nas nie potrafią kłamać.

poniedziałek, 20 października 2014

"Piękni - Niewidzialni."



„Bywa że nie jestem szczery
Czasem zwyczajnie kłamię
Jestem próżny, pazerny
Dbam tylko o swoje cztery litery
Bywam małostkowy
Cyniczny i bezduszny
Osądzam bez litości
Bez serca i miłości

Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy
Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei
Tak jak…”
 Hurt



Zawsze najtrudniej jest zacząć. Tym bardziej, że tym razem nie będzie to kolejna historyjka z planu zdjęciowego. Ze zredagowaniem tego wpisu nosiłem się już od bardzo dawna, ale jakoś tak się składało, że czegoś mi zawsze brakowało. Tym razem jednak zmobilizowałem się i postanowiłem Wam chociaż trochę przybliżyć  właśnie tych pięknych- niewidzialnych. Zmobilizowało mnie do tego… Zresztą nieważne, nie ma o czym gadać.

Oni. „Zwyczajni”, „szarzy”, często dla Was niewidzialni, a stanowiący nieodłączny element schroniska. Codziennie rano karmiący zwierzaki, sprzątający im, starający się opiekować nimi w miarę możliwości jak najlepiej. To Oni wykonują ta najcięższą, czarną robotę, która ma tak niewiele wspólnego z romantyczną wizją opieki nad zwierzętami porzuconymi i wzgardzonymi przez  swoich byłych właścicieli.
Jasne, że zdarza im się popełniać błędy, ale starają się działać jak najlepiej potrafią, jak czują. Wbrew temu co się powszechnie uważa nie potrafią popaść w rutynę i nie przechodzą obojętnie do porządku dziennego nad kolejnym przypadkami ludzkiego okrucieństwa, z którym mają do czynienia na co dzień, a które ma miejsce przed bramami schroniska. To Oni muszą patrzeć na przychodzące kolejne skrzywdzone przez „ludzi” zwierzaki. To bardzo często Oni pierwsi starają się im pomóc przystosować się do tych trudnych warunków. Niejednokrotnie te właśnie pierwsze kontakty przeradzają się w przyjaźń trwającą przez cały pobyt psa w schronisku, aż ten ostatni znajdzie nowy dom. I kiedy ten ich kumpel odchodzi, bo miał szczęście, potrafią uronić łzę, chociaż starannie to ukrywają. Wszyscy Oni to „twardziele”, w których jest znacznie więcej empatii i człowieczeństwa niż u tych, dla których los psa, czy kota jest nic nie wart.
Ktoś powie: Ale oni za swoją pracę otrzymują pieniądze!
Nie, to nie tak. Żadna kasa nic nie da jeśli w kimś nie ma pasji. Bez niej prędzej czy później przygoda ze schroniskiem się kończy.
Bywają dni, że sprawiają wrażenie nieprzystępnych, ale są tylko i aż ludźmi, których psychika jest bardzo obciążona i dlatego należy ich zrozumieć i spojrzeć pod innym kątem, zadając sobie pytanie: „A jaki ja bym był w takich okolicznościach? I czy w ogóle bym podołał?”
Pomimo ogromu obowiązków oni też potrafią znaleźć czas dla swoich podopiecznych. Potrafią z nimi „pogadać”, pobawić się, czy wyjść na spacer.
Zresztą, co tam pisać. Prawie każdy z nich, który tylko ma ku temu warunki ma u siebie byłą schroniskową „biedę”.
Nie zawsze mają na twarzach wypisaną czułość i empatię. Skrywają ją w sobie i robią to co do nich należy, bo zwierzaki nie najedzą się tylko dobrym słowem. Na czułości,  jeśli się uda będzie czas później.
Niestety zdarza się, że wciąż mogą jeszcze usłyszeć określenia: hycel, rakarz. I to boli, bo to nie Oni sprawiają, że do schroniska trafiają kolejni pensjonariusze. Nie, nie oni je sprowadzają w to miejsce, które nie było i nie może być prawdziwym domem. Oni tylko mogą się starać w miarę swoich możliwości zaopiekować się nimi do czasu, aż znajdzie się ktoś, kto da im już normalny, bezpieczny dom.
I nie wynagrodzenie wypłacane za wykonywaną pracę jest dla nich nagrodą. Największa nagrodą w ich odczuciu jest moment, kiedy zwierzak, w którego włożyli swoje uczucia i pracę znajduje dom. I wielką radochą jest dla nich moment kiedy znowu po długim okresie nie widzenia mają okazję spotkać go znowu. Odmienionego z własną rodziną. I dlatego to dla Was, tak jak i w zeszłym roku od świtu przygotowywali wszystko, żeby zlot rodzin adopcyjnych przebiegł jak najlepiej. Zresztą tak samo angażują się w przygotowania każdej organizowanej przez schronisko imprezy. Bez ich cichego, niewidzialnego udziału żadna z tych imprez raczej by się nie udała.
Oni z reguły nie wypinają piersi do orderów, ale uwierzcie mi, że jeśli będziecie kiedykolwiek odwiedzali schronisko w poszukiwaniu czworonożnego przyjaciela i zauważycie ich, to będzie dla nich ogromna satysfakcja i wsparcie.
Piękni – niewidzialni są w każdej tego typu placówce, ale powiem szczerze, że piszę o tych, których znam. Ci pracują w gdańskim schronisku. Poniekąd jestem jednym z nich, ale rzecz teraz nie o mnie. Teraz piszę o kolegach i koleżankach, których mam okazję obserwować na co dzień. O nich chciałem chociaż tak króciutko opowiedzieć. I to im chciałem podziękować za to co robią. Bo to Oni pomimo swoich słabości, lepszych i gorszych dni są fantastyczni. Na co dzień skryci, nie zauważani, a przecież także zasługujący na uznanie za to co starają się robić. Jeśli ktoś chce, to może dołączyć do tych podziękowań. Myślę, że z pewnością będzie im miło, że ktoś jednak zdaje sobie sprawę, że oni gdzieś tam są.
I wybaczcie mi jedno. Pomimo, że w tytule bloga jest słowo” fotografowanie”, w tym odcinku zdjęcia nie ma, bo przecież Oni są NIEWIDZIALNI.