wtorek, 5 listopada 2013

W lesie.

 Zostawiłeś mnie czekającą i zostawiłeś mnie zdumioną
Potrzebuję Cię!”

Ashlee Simpson

Pięknie jest jesienią w lesie. Zwłaszcza kiedy aura jest tak łaskawa. Te cudowne barwy liści od złocistej po krwisto czerwoną, podkreślane jeszcze przez jesienne, miękkie, słoneczne  światło. To powietrze, tak inne od zaduchu miejskiego. Przesycone wilgocią i aromatem sosnowych igieł. I ta cudowna, kojąca uszy cisza, przerywana tylko szelestem liści poruszanych przez przebiegającą od czasu do czasu drobną zwierzynę. Można ukradkiem przytulić się do pierwszego napotkanego pnia drzewa i przesuwając delikatnie opuszkami palców po chropowatej korze wyczuć przepływające pod nią życiodajne soki. Można zamknąć oczy i wsłuchiwać się w tą pozorną, pełną dźwięków ciszę. Można wreszcie usłyszeć odgłosy życia, które tak skutecznie zagłuszane są przez naszą zabetonowaną codzienność.
Ale las może spełniać jeszcze jedną funkcję.

W lesie można pozbyć się niechcianego psa.

Można go przywiązać do drzewa. Można. Dlaczego nie?
Podjechać na leśny parking, otworzyć drzwi samochodu, wywołać swoją w tym wypadku czworonożną przyjaciółkę, zapiąć karabińczyk smyczy do kółka na obroży i udać się na spacer. Nikt, nic nie będzie podejrzewał. Ot właściciel ze swoimi pieskiem na porannej przechadzce. Potem tylko trzeba wejść trochę głębiej w las i wybrać odpowiednie drzewo. Jeszcze raz uważnie rozejrzeć się, czy oprócz innych milczących drzew nie ma niepotrzebnych świadków. Opasać smycz dookoła pnia, poklepać jeszcze nic nie podejrzewającego psiaka po głowie i odejść już nie odwracając głowy, bo a nuż spojrzenie tych zdziwionych ślepi niechcący obudzi resztki sumienia. Nie!
Nie wolno odwracać głowy!
A ona stoi i jeszcze merda ogonem. A może to jakaś nowa zabawa?
Pewnie za chwilę po mnie wróci. Siądę grzecznie i poczekam.

O biedna, naiwna istoto! Czas upływa, a on nie wraca. Zaczyna szczekać, wyć, próbuje uwolnić się z uwięzi. Ale jest słaba, wychudzona, to i sił brakuje. A las bezlitośnie milczy. Przyjął do siebie kolejną, brudną, ludzką tajemnicę.
Ma jednak szczęście.
Ktoś się pojawił i chociaż to nie był on, to jednak mimo, że wystraszona i zdezorientowana, jest szczęśliwa.
I w takich właśnie okolicznościach Ada trafiła do schroniska.
Jedno nieszczęście. Cudowna, słodka, chociaż tak sponiewierana.
Kiedy wysiadła z samochodu wtuliła się w koleżankę jakby u zupełnie obcej osoby szukała wsparcia, bezpiecznego azylu.
Z pięknego psa pozostało tak niewiele.
I tylko te oczy!
Te oczy o tak mądrym, głębokim spojrzeniu.
Na ich widok coś się  w człowieku łamie, kruszy i rodzi się pytanie:
Dlaczego w taki sposób?
Kim trzeba być, żeby tak postąpić?

Siedzi w kojcu i przez te kraty wygląda jeszcze żałośniej. Wygląda jak małe zagubione dziecko, które wciąż nie może pojąć, co ją spotkało. I zamiata tą swoją kitą i rzuca to swoje spojrzenie pełne nadziei.

Nie wytrzymuję.
Wyprowadzam ją z tego kojca. Tuli mi się do kolan, wywija całym swoim ciałem w niewysłowionej radości, aż trudno mi upiąć smycz.
I idziemy. Siada obok mnie na ławce. Tak blisko, jak najbliżej, jakby się bała, że za chwilę zniknę, a ona znowu obudzi się przywiązana do drzewa. Wyciągam rękę żeby ją pogłaskać. Uchyla się wystraszona.
Czyżby zamiast pieszczotliwego dotyku ludzka ręka w ten sposób ją karciła?
Nie, nie chcę w to wierzyć! Po chwili jednak przełamuje się i poddaje głowę do głaskania.
W końcu zrelaksowana kładzie mi pysk na kolanach.
- No powiedz mała co się stało?

Ale ona nie może mi odpowiedzieć.
Podnosi tylko głowę i wpatruje się we mnie tylko tymi swoimi oczami, a z jej wychudzonej piersi wydobywa się głębokie westchnięcie.
- Rozumiem. - Mówię sam do siebie.

Siedzimy tak razem na tej ławce. Zimne, przenikliwe podmuchy listopadowego wiatru przeszywają nas na wskroś. Ale nam to nie przeszkadza.
Wspólnie, złączeni niewidzialną nicią porozumienia, zastanawiamy się nad przewrotnością ludzkiej natury.
A przecież tak pięknie jest jesienią w lesie…

Przepraszam wszystkich, że raczę Was tak smutnymi historiami jedna po drugiej, ale taka jest rzeczywistość i chociaż może to męczyć, należy o tym mówić, pisać, mówić, pisać…
Tak mi się przynajmniej wydaje.
Dziękuję.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Dziękuję.

„Potem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas i niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad bydłem, i nad całą ziemią, i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi.”
                                                                                                                                         (1 Moj. 1:26-31)

„I nie pojął boskiego zamysłu człowiek. I jął krzywdzić wszelkie stworzenie na ziemi od swego plemienia poczynając. Jakby w swej pysze chciał na powrót uczynić ziemię pustą i jałową.”
Ja



Dziękuję ci człowieku za to, że tak wyglądam.
Dziękuję, że byłeś tak troskliwy, że nie pozwoliłeś mi przytyć, ale też nie dałeś umrzeć z głodu. Dziękuję, że przypalałeś mi wąsy, ale nie sprawiłeś, abym spłonęła cała.
Dziękuję za to, że przerażona uciekałam przed siebie. Wielką musiał ci sprawić radość widok uciekającego, przerażonego kota, który przyszedł do ciebie głodny, ale ufny, że dasz mu coś jeść.
O tak!
Najadłam się strachu i bólu, ale dziękuję ci za to, że na mój widok, miotającej się rozpaczliwie, tak serdecznie się śmiałeś.
To dobrze, że skoro nie mogłam liczyć na twoją pomoc, to chociaż poprawiłam ci humor i twój zwykły, szary dzień dzięki temu stał się lepszy.
Uwierz jednak, że dla mnie, to nie był dobry dzień.
Ale w końcu co cię to obchodzi.
Ty jesteś najmądrzejszy. Ty jesteś panem wszelkiego stworzenia, więc wiesz co robisz.
Mam nadzieję, że nigdy nie spotka cię krzywda, bo czy wtedy będziesz też się zanosił serdecznym śmiechem?
Obyś nigdy nie musiał się o tym przekonać.
Ale fortuna kołem się toczy.
Uważaj!
Kiedyś możesz zapłakać, ale wtedy też nikt nie zwróci na ciebie uwagi. Będą cię obchodzić szerokim łukiem i wytykać palcami. A ty będziesz nieszczęśliwy, pragnący żeby ktoś cię przytulił. Ale nie! Ktoś odwróci wzrok z obrzydzeniem, ktoś inny wyśmieje.

Może wtedy przypomnisz sobie ten dzień, kiedy tak się cieszyłeś, że udało ci się podręczyć zupełnie nieznanego kota. Ale będzie za późno!
Ja ci tego nie życzę, ale ty jako najmądrzejszy, jedyny w swoim rodzaju powinieneś wiedzieć, że to co uczynimy, kiedyś do nas wraca.
Nie boisz się?
Pewnie nie, bo już nawet nie pamiętasz mnie. A  może już jakieś inne zwierzę zaznało twojej „łaski” i „dobroci”. Może tamtego dnia przemknęła ci przez głowę myśl, że gdzieś tam umrę na śmietniku, czy w parkowych krzakach i dowód twojego uczynku zniknie, zamieni się w nieme, zimne truchło.
I pewnie znowu uśmiech wpełzł na twe usta, że taki jesteś mądry, że nikt nigdy się nie dowie o twoich uczynkach, bynajmniej na tym świecie. A tamtym jeszcze się nie musisz martwić. Zresztą, tak naprawdę nie wiadomo czy naprawdę istnieje.

Ale tu się pomyliłeś! I za to również ci dziękuję!
Bo chociaż wbrew legendzie nie mam dziewięciu żyć, to jednak mam to jedno, którego twardo się trzymam. Mam w nosie, te wszystkie słowa o tym, że jestem świadectwem ludzkiego okrucieństwa!
Nie!
Ja jestem najpiękniejsza, najwspanialsza i przepełniona wdzięcznością. Wdzięcznością, że żyję, że oddycham, że chodzę i w ogóle, że jestem.
Pogłaszcz mnie!
Wiem, że nie jestem czysta i nieładnie pachnę. Ale ja nigdy nie miałam okazji zaznać takiego prawdziwego salonowego życia.
Chyba po raz pierwszy w życiu mam okazję stąpać po czymś tak miękkim, puszystym i miłym jak ten „misiek”.
I wiecie?
To chyba musi być naprawdę fajne. Super domowe życie.
I za to niestety nie mogę ci człowieku podziękować, bo nigdy nie dałeś mi okazji spróbować takiego życia.

Dziś, przez ten czas spędzony na sesji czuję się jak ten bajkowy kopciuszek uczestniczący w  wystawnym balu.
Niech ta chwila nigdy się nie skończy!
Niech ten bal trwa!
I nie płaczcie nade mną!
Nie użalajcie się!
Ja jestem szczęśliwa! Nie unoście tak brwi w zdziwieniu.

Mam w końcu co jeść. Nikt mnie nie dręczy. Czego więcej?! A, że jestem w schronisku?

W końcu, to wy przepełnieni miłością, mądrością, dobrocią stworzyliście takie miejsca. Miejsca dla niechcianych, wzgardzonych książąt, księżniczek, czy ba, nawet aniołów.

Przecież poza Bogiem tylko wy wiecie co jest dobre.

I za to miejsce też wam dziękuję. Z całego mojego kociego serca! Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję……………………………………………………!”


A ja chciałbym…………………. A zresztą ………………..nieważne.