„Bywa że nie jestem szczery
Czasem zwyczajnie kłamię
Jestem próżny, pazerny
Dbam tylko o swoje cztery litery
Bywam małostkowy
Cyniczny i bezduszny
Osądzam bez litości
Bez serca i miłości
Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy
Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei
Tak jak…”
Czasem zwyczajnie kłamię
Jestem próżny, pazerny
Dbam tylko o swoje cztery litery
Bywam małostkowy
Cyniczny i bezduszny
Osądzam bez litości
Bez serca i miłości
Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy
Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei
Tak jak…”
Hurt
Zawsze najtrudniej jest zacząć. Tym bardziej, że tym
razem nie będzie to kolejna historyjka z planu zdjęciowego. Ze zredagowaniem
tego wpisu nosiłem się już od bardzo dawna, ale jakoś tak się składało, że
czegoś mi zawsze brakowało. Tym razem jednak zmobilizowałem się i postanowiłem
Wam chociaż trochę przybliżyć właśnie
tych pięknych- niewidzialnych. Zmobilizowało mnie do tego… Zresztą nieważne,
nie ma o czym gadać.
Oni. „Zwyczajni”, „szarzy”, często dla Was niewidzialni,
a stanowiący nieodłączny element schroniska. Codziennie rano karmiący
zwierzaki, sprzątający im, starający się opiekować nimi w miarę możliwości jak
najlepiej. To Oni wykonują ta najcięższą, czarną robotę, która ma tak niewiele
wspólnego z romantyczną wizją opieki nad zwierzętami porzuconymi i wzgardzonymi
przez swoich byłych właścicieli.
Jasne, że zdarza im się popełniać błędy, ale starają
się działać jak najlepiej potrafią, jak czują. Wbrew temu co się powszechnie
uważa nie potrafią popaść w rutynę i nie przechodzą obojętnie do porządku
dziennego nad kolejnym przypadkami ludzkiego okrucieństwa, z którym mają do czynienia
na co dzień, a które ma miejsce przed bramami schroniska. To Oni muszą patrzeć
na przychodzące kolejne skrzywdzone przez „ludzi” zwierzaki. To bardzo często Oni
pierwsi starają się im pomóc przystosować się do tych trudnych warunków.
Niejednokrotnie te właśnie pierwsze kontakty przeradzają się w przyjaźń
trwającą przez cały pobyt psa w schronisku, aż ten ostatni znajdzie nowy dom. I
kiedy ten ich kumpel odchodzi, bo miał szczęście, potrafią uronić łzę, chociaż starannie
to ukrywają. Wszyscy Oni to „twardziele”, w których jest znacznie więcej
empatii i człowieczeństwa niż u tych, dla których los psa, czy kota jest nic
nie wart.
Ktoś powie: Ale oni za swoją pracę otrzymują
pieniądze!
Nie, to nie tak. Żadna kasa nic nie da jeśli w kimś
nie ma pasji. Bez niej prędzej czy później przygoda ze schroniskiem się kończy.
Bywają dni, że sprawiają wrażenie nieprzystępnych,
ale są tylko i aż ludźmi, których psychika jest bardzo obciążona i dlatego
należy ich zrozumieć i spojrzeć pod innym kątem, zadając sobie pytanie: „A jaki
ja bym był w takich okolicznościach? I czy w ogóle bym podołał?”
Pomimo ogromu obowiązków oni też potrafią znaleźć
czas dla swoich podopiecznych. Potrafią z nimi „pogadać”, pobawić się, czy
wyjść na spacer.
Zresztą, co tam pisać. Prawie każdy z nich, który
tylko ma ku temu warunki ma u siebie byłą schroniskową „biedę”.
Nie zawsze mają na twarzach wypisaną czułość i
empatię. Skrywają ją w sobie i robią to co do nich należy, bo zwierzaki nie
najedzą się tylko dobrym słowem. Na czułości, jeśli się uda będzie czas później.
Niestety zdarza się, że wciąż mogą jeszcze usłyszeć
określenia: hycel, rakarz. I to boli, bo to nie Oni sprawiają, że do schroniska
trafiają kolejni pensjonariusze. Nie, nie oni je sprowadzają w to miejsce,
które nie było i nie może być prawdziwym domem. Oni tylko mogą się starać w
miarę swoich możliwości zaopiekować się nimi do czasu, aż znajdzie się ktoś,
kto da im już normalny, bezpieczny dom.
I nie wynagrodzenie wypłacane za wykonywaną pracę
jest dla nich nagrodą. Największa nagrodą w ich odczuciu jest moment, kiedy
zwierzak, w którego włożyli swoje uczucia i pracę znajduje dom. I wielką radochą
jest dla nich moment kiedy znowu po długim okresie nie widzenia mają okazję
spotkać go znowu. Odmienionego z własną rodziną. I dlatego to dla Was, tak jak
i w zeszłym roku od świtu przygotowywali wszystko, żeby zlot rodzin adopcyjnych
przebiegł jak najlepiej. Zresztą tak samo angażują się w przygotowania każdej
organizowanej przez schronisko imprezy. Bez ich cichego, niewidzialnego udziału
żadna z tych imprez raczej by się nie udała.
Oni z reguły nie wypinają piersi do orderów, ale
uwierzcie mi, że jeśli będziecie kiedykolwiek odwiedzali schronisko w
poszukiwaniu czworonożnego przyjaciela i zauważycie ich, to będzie dla nich
ogromna satysfakcja i wsparcie.
Piękni – niewidzialni są w każdej tego typu
placówce, ale powiem szczerze, że piszę o tych, których znam. Ci pracują w
gdańskim schronisku. Poniekąd jestem jednym z nich, ale rzecz teraz nie o mnie.
Teraz piszę o kolegach i koleżankach, których mam okazję obserwować na co dzień.
O nich chciałem chociaż tak króciutko opowiedzieć. I to im chciałem podziękować
za to co robią. Bo to Oni pomimo swoich słabości, lepszych i gorszych dni są
fantastyczni. Na co dzień skryci, nie zauważani, a przecież także zasługujący
na uznanie za to co starają się robić. Jeśli ktoś chce, to może dołączyć do
tych podziękowań. Myślę, że z pewnością będzie im miło, że ktoś jednak zdaje
sobie sprawę, że oni gdzieś tam są.
I wybaczcie mi jedno. Pomimo, że w tytule bloga jest
słowo” fotografowanie”, w tym odcinku zdjęcia nie ma, bo przecież Oni są NIEWIDZIALNI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz