Drogi
Grześku,
przepraszam
że dopiero teraz piszę ale byłem trochę zaganiany.
Dzisiaj mijają dokładnie
dwa miesiące odkąd przestąpiłem próg Promyka ruszając w nieznane. Ktoś mógłby
pomyśleć, że szedłem wówczas na drżących nóżkach, ale to zwyczajnie był
chłodniejszy dzień.
Przyznaję miałem chwilę refleksji
i zadumy czy podążyć za tym nowym człowiekiem – dość nieporadnie trzymał smycz
– zupełnie inaczej niż Ty.
Usiadłem zatem przed bramą i tak sobie chwilę na
nowego człowieka patrzyłem – nie ciągnął mnie na siłę, ale dał mi czas na
zastanowienie się czego ode mnie będzie chciał. Miał też że sobą takie małe
pyszne coś, co bardzo mi zasmakowało. Ponieważ trochę się ociągałem, to któryś
z Twoich kolegów wziął mnie na ręce i ramię w ramię poszedł z tym nowym
człowiekiem do samochodu.
Tam dostałem całe tylne siedzenie – z resztą okupuję
je w całości do dzisiaj – i pas bezpieczeństwa z kocykiem. Człowiek przez cały
czas podróży do mnie mówił. Okazało się że jest dziewczyną (wyobrażasz to
sobie?!) i ma na imię Małgosia. Z tego co mówiła wyczułem, że była tak samo
przejęta jak ja.
Zaprowadziła
mnie jak się okazało do mojego nowego domu. Widziałem, że miałem przygotowane
łóżko (takie czerwone i miękkie), ale jeszcze nie byłem pewien czy mogę się w
nim rozgościć, więc skryłem się za zasłonką żeby móc ją – jak to przystało na
pomocnika detektywa – sobie poobserwować z bezpiecznej odległości. Zrobiło mi
się błogo – i cóż tu ukrywać, kimnąłem podczas obserwacji (zdarza się i
najlepszym), ale tylko na chwileczkę. Już za moment znów byłem czujny.
Ponieważ
jednak dookoła panował spokój i cisza, to z czasem pozwalałem sobie na dłuższe
drzemki.
Jak
tylko zamykałem oczy to coś mi się śniło co nie pozwalało mi na dłuższy sen i
odprężenie, ale nie pamiętam już co to było. Zastanawiałem się czy jeszcze się
kiedyś zobaczymy, czy na długo tu zostanę i czy będę pod dobrą opieką. Z tych
dość smutnych rozmyślań wyrwał mnie kuszący zapach dobiegający z pomieszczenia
obok. Zanim zdążyłem się poderwać na równe nóżki to mój brzuch wydał z siebie
śmieszny dźwięk.
Pobiegłem szybciutko wiedziony zapachem i znalazłem miskę
pysznego jedzenia (od tamtej pory zawsze znajduję ją w tym samym miejscu i
zawsze znajduję w niej coś pysznego), której zawartość włomotałem aż mi się
uszy trzęsły.
Zwiedziłem
sobie wszystkie pomieszczenia i dostałem zabawki – mogłem na nich poużywać swoich
ząbków (wydają przy tym różne dziwne dźwięki). Małgosia też się ze mną bawiła
(nie sądziłem że dziewczyny potrafią się tak fajnie bawić!) i strasznie dużo
mnie głaskała.
Pamiętasz jaki łasy jestem na pieszczoty?
No więc tu mam
ich pod dostatkiem. To chyba wtedy zrozumiałem że w tym miejscu
przyjdzie mi zostać i że raczej nie będę miał nic przeciwko temu.
Jeśli
mam być szczery to jest mi bardzo wesoło, choć wiadomo są i minusy. Małgosia
pracuje i często bardzo wcześnie wstajemy żeby razem wyjść na spacer – a mi się
tak okropnie nie chce ruszyć i z miłą
No ale jak mus, to mus. Małgosia się śmieje z tego jak się
ociągam przed wyjściem z mojego łóżka, a ja lubię jej śmiech, więc w ramach
rozśmieszania robię to dość często.
W soboty śpimy dłużej i spędzamy
razem cały dzień. Za to niedziela jest moim ulubionym dniem bo Małgosia zabiera
mnie do psiego przedszkola!
Tam biegam bez smyczy i ganiam się z innymi psami.
Ostatnio nawet awansowałem i trafiłem do grupy większych szczeniaków –
naturalnie ze wszystkimi daję sobie radę. Gdy Instruktorzy chwalą mnie i moją
pozytywną energię czuję że Małgosia jest ze mnie dumna. Miewam jeszcze problem
z koncentrowaniem się na Małgosi podczas ćwiczeń i ciągnę ją czasem za smycz,
ale cóż począć jak tylu kolegów jest dookoła. Nie muszę Ci przypominać jaką
duszą towarzystwa zawsze byłem. Tak czy inaczej pracujemy nad tym byśmy mogli
razem biegać (i nie potykać się o siebie) i spokojnie chodzić na spacery.
Wieczorami
nie mam już żadnych problemów ze spaniem – a w zasadzie to śpię gdzie popadnie. Czasem tylko słyszę jak
Małgosia się skrada żeby zrobić mi zdjęcie – wtedy robię jej psikusa i szybko
zmieniam pozycję tak by jej nie wyszło. Po kilku próbach jej
odpuszczam i pozwalam sobie „cyknąć” fotkę.
Robię
jej też inne psikusy – szczególnie kiedy jest w pracy. Najbardziej lubię
zagarniać jej buty dla siebie – żuję sobie jej sznurówki tak by pozostały na
nich ślady, by gdy tylko ich dotknie zawsze pomyślała o mnie. Zdarzyło się że
żucie mnie trochę za bardzo pochłonęło i zżułem jej sandałka, ale nie gniewała
się na mnie za długo (zrobiłem swoją minkę, z klapniętym uszkiem i już czułem
że zmiękła).
Muszę
Ci też koniecznie napisać, że Małgosia ma cudowną Rodzinę, w której wszyscy
mnie pokochali tak samo mocno jak Małgosia mnie. Każdy chce się ze mną bawić i
mnie głaskać. Są pełni podziwu że nauczyłem się siadać, skakać, leżeć, stać i
podać łapę jak tylko mnie o to poproszą.
Cóż
mógłbym Ci więcej napisać? U mnie wszystko w porządku, choć czasem myślami
biegnę do Ciebie i Gustawa, bo tęsknię za Wami. Z tego co słyszałem, Małgosia
planuje że zorganizujemy dla Promyka jakąś niespodziankę, więc pewnie wpadniemy
tam niedługo, to wszystko Ci jeszcze sam opowiem.
Póki
co pozdrawiam i do zobaczenia.
Watson.