Niby zwyczajna, niczym nie wyróżniająca
się na pierwszy rzut oka sunia, którą ochrzciłem imieniem Digi.
Właśnie niby!
Z jego powodu zresztą Digi w okresie
kiedy mieszkała w schronisku dorobiła się kilku przydomków z cyklu: Drogowskaz,
Kompas czy też Wskaźnik.
A tak naprawdę to ucho było barometrem
uzewnętrzniającym jej uczucia.
Stawało na bok kiedy była czymś
zaciekawiona, zaintrygowana, czy też kiedy po prostu była w dobrym nastroju.
Poza tymi momentami Digi była uroczym
kłapouszkiem.
Niestety tak się złożyło, że pomimo niewątpliwego uroku dość długo nie
miała szczęścia jeśli chodzi o znalezienie domu. W kojcu średnio dawała sobie
radę pośród innych psów i w końcu trafiła do biura, gdzie czuła się w naszym
gronie zdecydowanie lepiej.
Wbrew prezentowanej na fotkach mince
niewiniątka, wcale tak do końca nie było.
Potrafiła być zazdrosna o inne psy,
czemu dawała wyraz na przykład znienacka podbiegając i szczypiąc biedaka, po
czym uciekała z miejsca przestępstwa ze szczekaniem i żałosnym piskiem, jakby
to ona byłą ofiarą napaści, a nie pies, którego przed chwilą raczyła skarcić.
Początkowo oczywiście wszyscy dawali się na to nabierać strasznie jej
żałując, ale w końcu została namierzona, że to jednak ona jest prowodyrem tych
zajść i widząc, że te zabiegi mające zwracać uwagę tylko na nią spotykają się z
dezaprobatą, przestawała dawać przedstawienia godne desek sceny teatru
dramatycznego.
Jednak tego swojego zwyczaju
podszczypywania wynikającego z zazdrości nie zaprzestała do końca pobytu w
schronisku.
Inną umiejętnością, którą miała
opanowaną do perfekcji było podkradanie jedzenia.
I wcale nie chodziło tutaj o psie
jedzenie.
Pomimo, że miska zawsze była dla niej
pełna ona preferowała nasze śniadania, leżące gdzieś na szafkach, czy też na
biurkach.
Robiła to tak perfekcyjnie, że w końcu
otrzymała jeszcze jedną ksywkę: McCoy, to
przezwisko zaczerpnąłem z filmu pt. „Niesamowita McCoy”.
W tym procederze podkradania była genialna,
a co gorsza przyłapana na gorącym uczynku, przełykając jeszcze ostatni kęs porwanego
jedzenia, otrzymując ostrą burę, patrzyła tymi swoimi maślanymi oczami, jakby
głupio pytając:
„O co Wam chodzi? Przecież to nie ja!”
Wtedy ucho już nie sterczało jej dumnie
na bok, tylko oba trzymała położone po sobie i widząc, że sytuacja jest poważna
przewracała się na plecy i „wiosłując” przednimi łapami pokazywała:
„Zobaczcie jaka jestem fajna! Przecież jestem niewinna! Ja i
kradzież, przecież to niemożliwe!”
Z premedytacją rozbrajając nas i
rozładowując napiętą atmosferę. Oczywiście do następnego razu, kiedy to znowu
komuś ginęło śniadanie.
Po pewnym czasie ograbiony delikwent
już nawet nie pytał czy ktoś widział jego jadło, bo oskarżycielskie palce
automatycznie wskazywały na Digi, która właśnie w tym momencie pokazywała ogon
wychodząc, bo wzywały ją jakieś ważne nie cierpiące zwłoki psie sprawy.
I tak radośnie w jej towarzystwie
upływał nam czas.
Pomimo fajnych fotek nie znajdował się
nikt, kto chciałby jej dać dom. A ona tak bardzo pragnęła mieć tego swojego
jedynego człowieka, czemu dawała wyraz przyklejając się do każdego i
korzystając z każdej nadarzającej się okazji, żeby do kogoś się przylgnąć i mu
potowarzyszyć.
Nie ominęło to także pani Marioli, kiedy
to podczas jednej z sesji Digi postanowiła zostać jej asystentką, a przy okazji
zaliczyć kolejną sesję, tym razem w naszym improwizowanym studio.
Słusznie w tej swojej małej główce
wykalkulowała, że jako bliskiej współpracowniczce fotografki należy jej się ten
bonus.
„No to co robisz te zdjęcia, czy nie?”
Obrzuciła ponaglającym spojrzeniem
fotografkę.
Pani każe sługa musi.
Co najmniej zdumiona i z lekka
rozbawiona pani Mariola cyknęła kilka fotek, po czym modelka z godnością zeszła
z planu i zajęła miejsce u jej boku
i leniwie przyglądała się kolejnym sesjom.
Ożywiła się w momencie kiedy miejsce na
„miśku” zajął piesek o imieniu Agat. Wtedy nagle zerwała się i pobiegła w kierunku planu, stanęła wpatrując
się w nas pytający spojrzeniem:
„Na pewno on ma mieć teraz zdjęcia? Może jednak mi jeszcze
zrobicie kilka fotek. Przecież jestem atrakcyjniejsza!”
Nie wytrzymałem i roześmiałem się:
- Ach ta babska zazdrość.
- Co się koledze nie podoba?
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym
porządku. - Odparłem będąc w tym momencie wraz z Agatem w mniejszości, gdyż na sali panował „babiniec”.
Nie mając wyjścia pani fotograf znowu
zrobiła kilka fotek supermodelce w towarzystwie Agata.
Digi natomiast usatysfakcjonowana
schodząc z planu obrzuciła pełnym wyższości spojrzeniem swoją, według jej
mniemania, konkurentkę zdając się mówić:
„Widzisz
tak się pozuje do zdjęć!
I nie ma czego się bać.
Chociaż Ty z pewnością nie wypadniesz tak dobrze jak ja, ale
co tam niech Ci będzie, może się czegoś ode mnie nauczysz!”
i tylko od czasu do czasu podnosząc głowę dla obrzucenia
krytycznym wzrokiem kolejnych wchodzących modeli.
W końcu tak ją to znużyło, że
autentycznie „kimnęła” się
i obudziła dopiero wtedy, kiedy pani Mariola wstała
kończąc robienie zdjęć.
Jeszcze nie do końca obudzona spojrzała
na fotografkę:
„To co, skoro tak dobrze Ci asystowałam to może teraz pomogę
nieść aparat?”
Niestety na taki kredyt zaufania Digi
nie zapracowała, ale odprowadziła panią Mariolę, aż do samochodu. Siadła przed
nią na chodniku i podała łapę.
- Nie kochana, nie pojedziesz ze mną,
chociaż nie powiem, że nie zauroczyłaś mnie.- Uprzedziła ją pani fotograf
biorąc wyciągniętą łapę w dłoń.
Sterczące do tej chwili dziarsko ucho
smętnie opadło.
- Ale wiesz, myślę, że w przyszły
poniedziałek już się nie spotkamy, bo będziesz już w swoim domu. - Uśmiechnęła
się dodając otuchy psiakowi.
Digi podniosła się, merdnęła ogonem i
już jej nie było. Zgłodniała po tym asystowaniu, a na pewno gdzieś można było
znowu coś smakowitego komuś zwędzić.
- Jedziesz ze mną do domu. - Wskazując
właśnie na Digi.
Miałem niewątpliwą przyjemność zrobić
pożegnalną fotografię.
Ucho na bok: Znaczy zadowolona!
Mam cichą nadzieję, że nowej opiekunce
udało się zwalczyć w Digi ten zły nawyk podkradania jedzenia. Jakoś nie mam
ochoty przeczytać kiedyś:
„Dokonano zuchwałego napadu na sklep
mięsny. Rysopis podejrzanej:
Nieduża, czarna podpalana, słodkie
spojrzenie, cecha charakterystyczna: Nienaturalnie sterczące na bok ucho.” :)