piątek, 16 listopada 2012

Przygoda XXXVII Czyli: Na widowni.


O rany! Za krótkie spodnie! No ładnie!

W pierwszym momencie wstrząśnięty tym widokiem pomyślałem: 
Przytnę fotkę i jakoś obleci.”

Już, już miałem to zrobić, ale patrzę, a tu w rogu zdjęcia podpis fotografa. 

Nie mogę tego zrobić, bo dostanę w ucho podczas kolejnej wizyty pani Marioli za samowolne gmeranie przy jej pracach.

No dobra, tak się nie da!
To może przedłużę je za pomocą photoshopa, żeby nie było tak „obciachowo”. 
W końcu machnąłem ręką: Nie nogawki są najważniejsze na tym obrazie, przecież to tylko strój roboczy.
Najważniejsza jest Ajla wdzięcząca się na moich kolanach.
I tylko nie myślcie sobie, że to jest pozowana fotka, że to niby taki słodki jestem i w ogóle.

A było to tak:
„Którego psiaka jeszcze dzisiaj wziąć na sesję!” Zastanawiałem się intensywnie przechodząc przez schronisko.
- Kogo szukasz? - Usłyszałem nagle za plecami.
- Eeee… Kolejnego modela na sesję zdjęciową. - Odpowiedziałem.
- No to patrz jak ładna sunia tutaj siedzi w kojcu. Złamana łapa już się zrosła i fajnie by było, gdyby w końcu znalazła nowy dom. - Powiedziała lekarz weterynarii, wskazując właśnie na Ajlę i poszła dalej.

No i super!
Ładuję ci ja się do kojca, żeby założyć jej smycz, a ona jak nie wyrwie na mnie!
A tam: Strachy na lachy. Nie ze mną takie numery!
Podroczyła się ze mną przez chwilę, żeby nie było, że nie ma własnego zdania, po czym w końcu dała sobie ubrać wyżej rzeczoną smycz i wychodzimy z klatki.
Kilka minut intensywnego dialogu z dziewczyną i już drałowaliśmy razem przez schronisko prosto na plan zdjęciowy, jakbyśmy znali się od lat.
Jeszcze tylko przed schodami prowadzącymi na piętro chwila dyskusji o tym, że na pewno się pod nią nie zarwą, że przecież jest ze mną i już staliśmy pod salą.
A tu niefart!
Patrzymy przez oszklone drzwi, a na planie koleżanka walczy z innym psiakiem, żeby ładnie pozował do zdjęć.
- No nic moja droga. - Mówię do suni. - Musimy chwilę zaczekać na naszą kolejkę.

Machnęła ogonem i siadła grzecznie, że niby zrozumiała. Ale, ale patrzę, a reszta zespołu macha na nas. Uchylam drzwi i słyszę:
- Właźcie szybko i siadajcie, bo Mikrus zupełnie nie ma ochoty na pozowanie. Może jak siądziecie naprzeciwko planu to zacznie patrzeć obiektyw, bo póki co to tylko jego zadek ładnie się prezentuje. Ok.!
Wkroczyliśmy na salę i tup, tup do rzędu krzeseł.
Siadamy, to znaczy ja siadam na krześle, a Ajla wije się u moich stóp piszcząc, prychając i domagając się pieszczot.
Patrzcie ją!
Jeszcze nie tak dawno chciała mi manto spuść, a teraz, że niby taki pieszczoszek.

Na Mikrusa widocznie uroda mojej modelki podziałała , aż miło, bo pomimo niedużego wzrostu wyprężył się, wyciągnął szyję, że niby większy niż w rzeczywistości. Istny amant niczym Bogart w Casablance. I gapi się na Ajlę, jak zaczarowany.
Pani Mariola wykorzystując ten moment cyka fotki, tylko lampa błyska co chwilę.

Niestety na suczce jego umizgi nie robiły większego wrażenia, za to zupełnie przestało ją bawić siedzenie na podłodze. Widocznie doszła do wniosku, że to dobre dla plebsu i w pewnym momencie z wielką gracją i wprawą wskoczyła na krzesło znajdujące się obok mnie.



Teraz zaczęła z zainteresowaniem przyglądać się pracy fotografki.
Raz patrzy na nią, a za chwilę jej ozór przejeżdża po mojej twarzy, po czym znowu powraca do obserwacji .

Jednak widocznie i siedzisko krzesła okazało się być mało atrakcyjne, bo w pewnym momencie bez pardonu „maleństwo” zaczęło mi się ładować na kolana wdzięcząc się przy tym nieprzytomnie.
 „No co nie weźmiesz na kolana słodziutkiej kruszynki?”  Wpatrywała się pytająco tymi swoimi brązowymi ślepiami.
No przecież, że wezmę! O niczym innym tego dnia nie marzyłem!

„Tylko mnie nie upuść, dobrze?!”  

I wyginając się jakby była z gumy coraz śmielej i bezczelniej sadowiła się przyjmując jak najwygodniejszą dla siebie pozycję.


- Super! A może skoczę dla panienki po popcorn i colę. - Wystękałem przytłoczony z lekka jej ciężarem.


„Oj! Nie musisz być zaraz złośliwy!” - Sapnęła z wyraźnym zadowoleniem i zaczęła mnie lizać po twarzy.
- Ej! Kochana nie jestem wyrobem z Algidy, a i myję się w miarę regularnie, więc serdecznie dziękuję ci za tę toaletę. – Zaprotestowałem, broniąc się przed tymi całusami.

Mruknęła niezadowolona i nie wyrażając najmniejszej ochoty na opuszczenie moich kolan, wróciła do obserwowania sesji zdjęciowej. W tym właśnie czasie zaliczyliśmy te kilka fotek, które zupełnie jej nie peszyły.


- Tak, tak! Teraz to aparat ci nie przeszkadza, ale jak przyjdzie twoja kolej to będziesz stroić fochy. - Podsumowałem jej zachowanie.

- E tam! Kolega to zaraz musi włączać ten swój pesymizm. - Rzuciła pani Mariola. - Przecież ona jest taka grzeczna i słodka. Na pewno pójdzie nam z nią, jak z płatka.


W odpowiedzi uniosłem kciuk do góry i wysapałem:
-Chciałbym, żeby tym razem miała pani rację.
Mikrus skończył już swoje pozowanie i zawiedziony brakiem zainteresowania ze strony suczki jakiś taki markotny opuścił salę. 










Przyszedł czas na nas.
- Koniec kina! Czas teraz na twój występ! - Zakrzyknąłem usiłując zepchnąć z kolan Ajlę, która za żadne skarby nie miała ochoty zejść na ziemię. 

W końcu się udało.
A na planie do tej pory „gumowy” pies zesztywniał, niczym beton.

Skończyło się wdzięczenie i „mizianie”, a zaczęło się udawanie wariata, dzięki któremu przybyło mi znowu siwych włosów, a pani fotograf pewnie musiała w domu robić sobie zimne okłady na nadgarstkach.







Koniec, końców udało się zrobić parę fotek. Sunia z ogromną ulgą opuściła plan zdjęciowy. Teraz pyszni się w galerii psów do adopcji i czeka na kogoś, z kim będzie mogła oglądać telewizję siedząc: Nie na podłodze, nie na sofie, tylko właśnie na Twoich kolanach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz