Cześć wszystkim
! :)
Niebawem minie
miesiąc od momentu, w którym opuściłem schroniskowe mury i stałem się członkiem
rodziny debeściaków. :)
Na wyjściu moja pani śmiała się, że na imię dostanę Schabik, ale po głębszym przeanalizowaniu wszystkich aspektów, w książeczkę wpisali mi Kefir. ;)
Na wyjściu moja pani śmiała się, że na imię dostanę Schabik, ale po głębszym przeanalizowaniu wszystkich aspektów, w książeczkę wpisali mi Kefir. ;)
Początki były -
jak to zazwyczaj bywa - trudne.
Nowe miejsca, nowe twarze, duże przestrzenie, ogromny, włochaty pies, który na mój widok nieskoordynowanie wymachiwał językiem,
Klakier (kot, który przyjechał wraz z moimi nowymi opiekunami do schroniska, aby mnie zaadoptować), niezadowolony z mojej obecności, i na każdym kroku odważnie manifestujący niechęć do kontaktów ze mną, i w tym wszystkim ja - malutkie futerko, bezbronne w obliczu nowości, łaknące kontaktu z człowiekiem, ale też niepewne kolejnej godziny.
Nowe miejsca, nowe twarze, duże przestrzenie, ogromny, włochaty pies, który na mój widok nieskoordynowanie wymachiwał językiem,
Klakier (kot, który przyjechał wraz z moimi nowymi opiekunami do schroniska, aby mnie zaadoptować), niezadowolony z mojej obecności, i na każdym kroku odważnie manifestujący niechęć do kontaktów ze mną, i w tym wszystkim ja - malutkie futerko, bezbronne w obliczu nowości, łaknące kontaktu z człowiekiem, ale też niepewne kolejnej godziny.
Bardzo brakowało mi mamusi. Szukałem zacienionych miejsc, z ciepłym, mięciutkim podłożem, gdzie mógłbym się skryć i usnąć.
Kiedy się budziłem, zaglądałem we wszystkie kąty i żarliwie nawoływałem mamę, ale ona się nie zjawiała...
Najgorszym zmartwieniem moich państwa było to, że nie umiałem w tej sytuacji nic przełknąć. Wówczas, wbrew zaleceniom opiekunki ze schroniska, moja nowa pani udała się do sklepu zoologicznego, kupiła specjalne mleko dla kociąt, butelkę ze smoczkiem, i to był strzał w dziesiątkę. Ciepłe mleczko nie tylko rozgrzało mój żołądek, ale też i serce, i w końcu poczułem, że ich dom już na zawsze pozostanie moim domem.
Postanowiłem im zaufać, uwierzyć, że mnie nie skrzywdzą.
No i co najważniejsze, odkryłem jak to fajnie jest leżeć na czyichś kolanach, gdy ktoś Cię głaszcze, i robi "noski-eskimoski". :)
Wszystkim zwierzakom ze schroniska życzę, aby doświadczyli w swoim życiu tak pięknej sprawy, jaką jest przyjaźń z człowiekiem. :) A w szczególności mojej mamusi, bo to równa babka, i zasługuje na wspaniały dom!
Z Klakierem
toczyliśmy wojnę jeszcze przez kilka kolejnych dni. Uściślając, ja próbowałem
zejść mu z oczu, i traktować go jak powietrze, a on wypatrywał tylko okazji,
aby mnie wyeliminować ze swojego terenu.
Pewnego razu napadł na mnie, i dość dotkliwie podrapał.
Po tym incydencie, nasza pani postanowiła obciąć mu pazury, co teoretycznie zmniejszało stopień zagrożenia z jego strony, ale przecież zostały mu jeszcze te ogromne zębiska...
Pewnego razu napadł na mnie, i dość dotkliwie podrapał.
Po tym incydencie, nasza pani postanowiła obciąć mu pazury, co teoretycznie zmniejszało stopień zagrożenia z jego strony, ale przecież zostały mu jeszcze te ogromne zębiska...
Wówczas podjąłem decyzję, że zachowam
się jak prawdziwy mężczyzna, i porozmawiam z nim po męsku.
Udałem się ciemną nocą na szczyt drapaka, gdzie zazwyczaj o tej porze oddawał się drzemkom, obudziłem pacnięciem łapą po pysku i zacząłem mówić o tym, co mnie gryzie.
Wydawał się być zaskoczony moją odwagą i sprytem, ale kiedy pierwszy szok minął, wstał i czym prędzej ruszył do ataku.
W trakcie ucieczki powinęła mi się łapka, i spadłem z samej góry - gdyby nie interwencja mojej pani, to nie wiem czy miałbym okazję napisać dla Was moją historię...
Udałem się ciemną nocą na szczyt drapaka, gdzie zazwyczaj o tej porze oddawał się drzemkom, obudziłem pacnięciem łapą po pysku i zacząłem mówić o tym, co mnie gryzie.
Wydawał się być zaskoczony moją odwagą i sprytem, ale kiedy pierwszy szok minął, wstał i czym prędzej ruszył do ataku.
W trakcie ucieczki powinęła mi się łapka, i spadłem z samej góry - gdyby nie interwencja mojej pani, to nie wiem czy miałbym okazję napisać dla Was moją historię...
Powtórkę zafundował mi
nazajutrz, z tą różnicą, że chwilę po tym jak zaserwował mi cios z otwartej,
polizał mnie po pyszczku, co zinterpretowałem jako zachętę do zabawy.
Od tamtego momentu, jesteśmy najlepszymi kumplami. :) Wszystko robimy razem: śpimy, jemy, bawimy się, korzystamy z kuwety, psocimy. :) Nasza pani mówi, że ludzie mogą nam pozazdrościć tej więzi, i akceptacji. :)
Od tamtego momentu, jesteśmy najlepszymi kumplami. :) Wszystko robimy razem: śpimy, jemy, bawimy się, korzystamy z kuwety, psocimy. :) Nasza pani mówi, że ludzie mogą nam pozazdrościć tej więzi, i akceptacji. :)
Dziś, po przejściu tych wszystkich perturbacji, mogę śmiało powiedzieć, że miałem naprawdę dużo szczęścia. :)
Zyskałem bezpieczny dom, troskliwych opiekunów, i wspaniałych kumpli, z którymi nigdy nie jest nudno.
Z dnia na dzień jestem coraz większy, coraz mądrzejszy i sprytniejszy, i wszyscy mi mówią jaki to ja nie jestem wspaniały. :) Trzeba wam też wiedzieć, że jestem mistrzem w dublowaniu osławionych oczu kota ze Shreka - efekt wychodzi mi dosłownie identyczny. ;)
Uwielbiam wygrzewać się na parapecie, gdy świeci słońce, ale jeszcze bardziej lubię spacery po najbliższej okolicy (bardzo szybko nauczyłem się chodzenia w szelkach na smyczy), i włażenia na drzewa (już kilka razy zdarzyło się, że pańcia się zagapiła, i musiała wchodzić po mnie i po Klakiera na drzewo hihihi).
Wizyty u weterynarza to dla mnie jedna z najlepszych rozrywek na świecie - wszystkie czynności znoszę bardzo dzielnie, a potem daję dyla ze stołu i biegam po całym gabinecie. ;) Pani weterynarz nazywa mnie żywym srebrem. ;)
Apetyt mam ponad normę, i przy tym jeszcze nie wybrzydzam. ;) Noce są u nas spokojne, bo gdy tylko nasza pani gasi światło, to wspólnie z Klakierem usypiamy na hamaku lub pod jej koszulką. :)
Wpadniemy do Was
niebawem całą piątką, podziękować za wszystko, bo to właśnie dzięki Wam,
dostaliśmy możliwość odnalezienia siebie na krętych ścieżkach życia.
Monika W.
Monika W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz