Jak zacząć? Jak zacząć, by tekst nie miał wymiaru szablonu okolicznościowego związanego z nadchodzącym Międzynarodowym Dniem Wolontariusza. Jak napisać, żeby nie stworzyć kolejnego banału z cyklu: bez nich świat byłby uboższy itp. itd. No to może ja tak od siebie.
W miejscu, w którym pracuję są obecni. I powiem szczerze. Naprawdę szczerze, pomimo, że może tego po mnie nie widać, budzą mój „szacun”.
Bo patrząc na siebie, to nie wiem, czy mnie chciałoby się poświęcać swój wolny czas na to, żeby przyjeżdżać do schroniska, aby być ze swoimi czworonożnymi kumplami. Przychodzić, żeby wyprowadzić każdego z nich na spacer, pogadać z każdym z nich choć przez chwilę. Z determinacją przygotowywać do momentu, kiedy w końcu któryś z nich pójdzie do domu. Może tak, a może jednak nie. Jednak często poruszając się po mieście i widząc grupki młodzieży, która uważa, że od niej nic się światu nie należy, a wręcz odwrotnie. Często będącej w widocznym marazmie, znudzonej, czy alkoholizującej się po ławkach (lub coś jeszcze gorszego), to tym bardziej jestem zbudowany widokiem tych ludzi, którzy przyjęli, czy wynieśli z domów trochę inny wzorzec zachowania. Wzorzec opierający się na zasadzie: „Dając odrobinę z siebie staję się lepszym człowiekiem”. Brzmi strasznie górnolotnie, ba może nawet pompatycznie, ale jak inaczej to określić. Przyszłą wrażliwość, empatię kształtuje się chyba w takich miejscach, jak na przykład schronisko dla zwierząt. To tu oglądając skutki niewłaściwego wychowania - w duchu egoizmu i braku wrażliwości skutkujące tym, że w XXI wieku potrzebne są tego typu instytucje, w których schronienia muszą szukać istoty skazane na naszą, często kapryśną naturę. To właśnie tu mają okazję określić swój dalszy kierunek drogi życiowej. Przede wszystkim nabywają nawyku nie bycia obojętnym na krzywdę innych. Czasem mają wątpliwości, czy naprawdę są potrzebni, bo ktoś tam - coś tam. Ja nie będę ich przekonywał, że tak, że są potrzebni, bo myślę, że kiedy tu przychodzą i widzą jakie więzi nawiązali z poszczególnymi zwierzakami, to chyba dostają najlepszą odpowiedź. Bo sam często zajmując się jakimś psem, którego świat przewrócił się do góry nogami, a widząc jak się zmienia i wraca, wiem co czują. Jaką mają satysfakcję i radość z rzeczy przecież niematerialnej. I tu właśnie potwierdza się to co napisałem wcześniej: dając z siebie to co mamy najcenniejszego, czyli uczucia, od tego zwierzaka otrzymujemy to samo, a może nawet w dwójnasób. Taka współpraca to nie zawsze idylliczny obrazek z cyklu: łąki wielobarwnym kwieciem umajone i wszyscy wespół zespół zbratani. Każdy z nas ma inny światopogląd i inne widzenie świata. Jasne jest, że zdarzają się zgrzyty, jak to wśród ludzkiego zespołu. Ale przynajmniej ja staram się to sprowadzić do jednego: wszyscy mamy jeden cel – jak najmniej zwierzaków w tym miejscu. Szkoda czasu na jałowe spory. Jest jeszcze tyle do zrobienia. I ja wiem, że nie przychodzą tu dla chwały, ale właśnie korzystając z tej okazji chciałbym powiedzieć to proste „Dzięki” wszystkim, dla których świat nie kończy się na ich własnym czubku nosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz