Dzisiejszym wpisem postanowiłem wsadzić przysłowiowy kij
w mrowisko i jeszcze na dodatek trochę nim zamieszać, dla uzyskania bardziej
wyrazistego efektu. Zdaję sobie sprawę, że może się na mnie wylać fala krytyki
i hejtu, ale nie można „słodzić” w sytuacji, kiedy obserwuję podział na
istnienia lepsze i te trochę gorsze.
Chociaż żywię cichą nadzieję, że zostanę dobrze
zrozumiany.
Zawsze wydawało mi się, że cierpienie w każdej formie i
każdym aspekcie życia jest takie samo.
No właśnie, tak tylko mi się wydawało. Cóż, uczymy się
całe życie!
TESA |
O co chodzi?
Otóż w toku już kilkuletniej obserwacji zauważyłem, że
takie same podziały, jakie mimowolnie i podświadomie stosujemy w
społeczeństwie: na tych lepszych (zwycięzców) i gorszych (przegranych)
dostosowujemy także do świata zwierząt. Szczególnie do zwierząt, które trafiły
do schroniska.
BETA |
„Zapalnikiem” do
tego wpisu mimowolnie stała się suczka Pina. Jest ona psiakiem rasy shih tzu i
już kiedy wstawiałem jej notabene super fotki do galerii, miałem świadomość, że
natychmiast podniesie się las rąk osób koniecznie chcących ją adoptować, mieć u
siebie w domu.
To prawda, że jest świetna z charakteru i pewnie po
wizycie w salonie kosmetycznym będzie
olśniewała urodą.
I taka biedna i cierpi w schroniskowych warunkach i
trzeba ją szybko, jak to się określa: „wyciągnąć ze schronu”.
Nie musieliśmy wcale jej publikować, bo i tak pewnie
szybko znalazłaby nowych opiekunów, ale ja przekornie chciałem się upewnić po
raz ostatni, że moja obserwacja ma słuszne i mocne podstawy.
No i upewniłem się, że ma.
Bo pomyślcie sami, czymże różni się jej cierpienie
wynikające z porzucenia, zagubienia od cierpienia innych zwierzaków, które
znalazły się w takiej samej sytuacji jak ona, a mimo to nie budzą takiego
zainteresowania wśród osób szukających czworonożnego przyjaciela?
I tak jak zauważyłem w poprzednim wpisie często latami
czekają na swoją szansę w schroniskowych kojcach.
Według mnie cierpienie jest niepoliczalne i niemierzalne.
Każdego dotyka w taki sam sposób i wywiera tak samo negatywny wpływ. Czy
bogaty, czy biedny. Czy arystokrata, czy tzw. plebs. Czy urodziwy, czy
przeciętny.
A jednak…
MUNDI |
A jednak, Pimpek, Azor, Kubuś, czy inne dziesiątki
psiaków, kotów, którym natura poskąpiła „arystokratycznego” pochodzenia, nie są
wyrywane sobie z rąk przez potencjalnych, przyszłych opiekunów chociaż często
też są wspaniałych charakterów, a po wypielęgnowaniu w domu zyskują na blasku i
urodzie, także kiedy czasem odwiedzają schronisko po miesiącach, czy latach
niebytności tutaj są nie do poznania,a stają się dumą swoich nowych rodzin.
NAVA |
LUCJUSZ |
Nie, ja oczywiście nikomu bynajmniej nie zarzucam złych
intencji i nie krytykuję. Każdy ma prawo do swoich preferencji i wyborów. Jak
najbardziej.
I od razu też przy okazji odrzucam zarzut, który może się
pojawić, że przecież ja sam mam w tej chwili psa w typie rasy pitbull terier
(red nose).
Tylko, że wielu z tych, którzy wyraziliby swoją krytykę,
gdyby miało okazję przeżyć te wszystkie perypetie i dramaty jakie my przeżywamy
z nią, szybko zmieniłoby zdanie. Zresztą jesteśmy już dorośli i nigdy,
przenigdy nie przyszło nam do głowy, żeby posiadaniem psa próbować podnosić
swój status społeczny. Byłoby to słabe zgoła.
I dodatkowo tylko wspomnę, że w naszym skromnym mieszkaniu współżyją z
nami, druga nierasowa sunia i równie zwyczajna kocica.
PŁOCHA |
I tylko kiedy tak obserwuję te „zwyczajne” zwierzaki, jak
choćby mój kolejny kumpel Mundi (przeciętnej być może urody, ale za to
niebanalnego charakteru), to trochę mi żal, że w ich sprawie nie urywają się telefony,
nie blokują się skrzynki pocztowe i nie ustawia się kolejka chętnych.
Mam tylko nadzieję, że one nie mają świadomości bycia
tymi „drugimi” i dlatego spokojnie jeszcze poczekają na swój dzień, kiedy ktoś
zaoferuje im swoją miłość.Bo, że on się wydarzy tego
jestem pewien.
LINUS |
HERMES |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz