czwartek, 3 marca 2016

„Bo są lepsze i…”

Dzisiejszym wpisem postanowiłem wsadzić przysłowiowy kij w mrowisko i jeszcze na dodatek trochę nim zamieszać, dla uzyskania bardziej wyrazistego efektu. Zdaję sobie sprawę, że może się na mnie wylać fala krytyki i hejtu, ale nie można „słodzić” w sytuacji, kiedy obserwuję podział na istnienia lepsze i te trochę gorsze.
Chociaż żywię cichą nadzieję, że zostanę dobrze zrozumiany.
 
AMOR
Zawsze wydawało mi się, że cierpienie w każdej formie i każdym aspekcie życia jest takie samo.
No właśnie, tak tylko mi się wydawało. Cóż, uczymy się całe życie!
TESA

O co chodzi?
Otóż w toku już kilkuletniej obserwacji zauważyłem, że takie same podziały, jakie mimowolnie i podświadomie stosujemy w społeczeństwie: na tych lepszych (zwycięzców) i gorszych (przegranych) dostosowujemy także do świata zwierząt. Szczególnie do zwierząt, które trafiły do schroniska.
BETA

„Zapalnikiem”  do tego wpisu mimowolnie stała się suczka Pina. Jest ona psiakiem rasy shih tzu i już kiedy wstawiałem jej notabene super fotki do galerii, miałem świadomość, że natychmiast podniesie się las rąk osób koniecznie chcących ją adoptować, mieć u siebie w domu.
To prawda, że jest świetna z charakteru i pewnie po wizycie  w salonie kosmetycznym będzie olśniewała urodą.
I taka biedna i cierpi w schroniskowych warunkach i trzeba ją szybko, jak to się określa: „wyciągnąć ze schronu”.
Nie musieliśmy wcale jej publikować, bo i tak pewnie szybko znalazłaby nowych opiekunów, ale ja przekornie chciałem się upewnić po raz ostatni, że moja obserwacja ma słuszne i mocne podstawy.
No i upewniłem się, że ma.
 
ETTA
Bo pomyślcie sami, czymże różni się jej cierpienie wynikające z porzucenia, zagubienia od cierpienia innych zwierzaków, które znalazły się w takiej samej sytuacji jak ona, a mimo to nie budzą takiego zainteresowania wśród osób szukających czworonożnego przyjaciela?
I tak jak zauważyłem w poprzednim wpisie często latami czekają na swoją szansę w schroniskowych kojcach.

Według mnie cierpienie jest niepoliczalne i niemierzalne. Każdego dotyka w taki sam sposób i wywiera tak samo negatywny wpływ. Czy bogaty, czy biedny. Czy arystokrata, czy tzw. plebs. Czy urodziwy, czy przeciętny.
A jednak…
MUNDI
A jednak, Pimpek, Azor, Kubuś, czy inne dziesiątki psiaków, kotów, którym natura poskąpiła „arystokratycznego” pochodzenia, nie są wyrywane sobie z rąk przez potencjalnych, przyszłych opiekunów chociaż często też są wspaniałych charakterów, a po wypielęgnowaniu w domu zyskują na blasku i urodzie, także kiedy czasem odwiedzają schronisko po miesiącach, czy latach niebytności tutaj są nie do poznania,a stają się dumą swoich nowych rodzin.
NAVA

LUCJUSZ
Nie, ja oczywiście nikomu bynajmniej nie zarzucam złych intencji i nie krytykuję. Każdy ma prawo do swoich preferencji i wyborów. Jak najbardziej.
I od razu też przy okazji odrzucam zarzut, który może się pojawić, że przecież ja sam mam w tej chwili psa w typie rasy pitbull terier (red nose).
Tylko, że wielu z tych, którzy wyraziliby swoją krytykę, gdyby miało okazję przeżyć te wszystkie perypetie i dramaty jakie my przeżywamy z nią, szybko zmieniłoby zdanie. Zresztą jesteśmy już dorośli i nigdy, przenigdy nie przyszło nam do głowy, żeby posiadaniem psa próbować podnosić swój status społeczny. Byłoby to słabe zgoła.
I dodatkowo tylko wspomnę, że  w naszym skromnym mieszkaniu współżyją z nami, druga nierasowa sunia i równie zwyczajna kocica. 
PŁOCHA

I tylko kiedy tak obserwuję te „zwyczajne” zwierzaki, jak choćby mój kolejny kumpel Mundi (przeciętnej być może urody, ale za to niebanalnego charakteru), to trochę mi żal, że w ich sprawie nie urywają się telefony, nie blokują się skrzynki pocztowe i nie ustawia się kolejka chętnych.
Mam tylko nadzieję, że one nie mają świadomości bycia tymi „drugimi” i dlatego spokojnie jeszcze poczekają na swój dzień, kiedy ktoś zaoferuje im swoją miłość.Bo, że on się wydarzy tego jestem pewien.
LINUS

HERMES


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz