I kiedy już ochotę masz, by na powrót do samolotu wsiąść
i wrócić tam, gdzie choć czasem lekko nie było, ale tak jakoś inaczej niż tu. I
kiedy osiągasz na powrót poziom irytacji odpowiedni, bo tu jest jak jest i
inaczej chyba już nie będzie, to w końcu przekraczasz bramę tego miejsca.
Wracam do schroniska.
Chociaż smutne to miejsce, to ja jednak wracam, bo… nie
mam pomysłu na życie?
Bo do kategorii „nieprzystosowanych” się zaliczam?
Nie, raczej nie dlatego.
Wracam, bo wiem, że ktoś tu na mnie czeka.
Może zbyt wiele oczekuję, ale kiedy on tylko spostrzega
sobie znajoma sylwetkę, to nagle przestaje biegać wokół kojca. Staje jak wryty,
kładzie uszy po sobie i tylko wytrzeszcza te swoje wielkie oczy, jakby
nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
Podbiega do siatki ogrodzenia, przywiera z całej siły i
zaczyna skamleć, jakby nie był sporej wielkości psem, tylko małym szczenięciem.
Poznał natychmiast, gębę wylizał, wykonał taniec radości
mało mnie nie obalając.
Kółko jedno, kolejne i jeszcze raz. Przysiadłem, a on położywszy
swoje łapy na moich ramionach cichutko popiskuje jakby czyniąc mi wyrzuty, że
go na tak długo zostawiłem.
On wietrzył już zdradę, już powoli przyzwyczajał się do
myśli, że oto po raz kolejny dostał „kopa” od człowieka.
Przytula się, na kolana „ładuje” bez pardonu nie mogąc
nacieszyć się tym spotkaniem.
Wychodzimy z kojca. Dawno nie był na spacerze i trochę
ciągnie. Ale potem powoli się uspokaja i już w miarę fajnie idzie.
Cały dumny.Widać, że zadowolony. I tylko od czasu do
czasu popatruje na mnie, jakby chciał powiedzieć: „Popatrz, nic nie zapomniałem z tego co próbowałeś mnie nauczyć. Zobacz,
jak się staram, chociaż z tej radości, z tego szczęścia chciałbym wyrwać przed
siebie w pełnym pędzie, aż do utraty tchu. Ale tego nie zrobię, bo wiem jak
powinien zachowywać się ogarnięty pies.”
No i niech mu będzie, bo chociaż udaję, że nie patrzę na
niego (tak z przekory), to czuję, że rozpiera go radość, którą trudno mu
okiełznać, ale tak bardzo się stara.
Cud pamięci, cud przywiązania.
To dlatego przekraczam bramę, chociaż ogólnie smutne to
miejsce.
Jak wędrowiec spragniony, to tu
wbrew logice i rozsądkowi znajduję, to wszystko czego tak często brakuje mi u
ludzi.
Wróciłem, żeby znowu móc powiedzieć: Cześć Kacztery,
Cześć Fado, Cześć Ula i wielu, wielu innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz