Urodzeni modele i modelki. Praca z
takimi psiakami przy zdjęciach jest oczywiście niewątpliwie wielką
przyjemnością i radością.
Natomiast jeśli chodzi o wspomnienia z tych zdjęć, to
są one wypierane przez takie, gdzie trzeba się napracować. Gdzie
niejednokrotnie trzeba przelać litry potu, gdzie czasem zdarza się popłynąć
krew i łzy złości spowodowanej frustracją, że ujęcia zupełnie nie wychodzą, bo…
Bo dopiero na planie zdjęciowym trzeba
znaleźć zupełnie nowy, czasem bardzo niekonwencjonalny sposób na przekonanie
zwierzęcia do współpracy tak, aby fotografie pokazywały go takim, jakim jest
naprawdę, żeby uzyskać ten przekonywujący dla potencjalnych nowych opiekunów efekt
prawdziwego, przekonywującego obrazu danego modela.
Tak było właśnie w przypadku Tio.
W kojcu, czy tez poza nim, bardzo fajny
pies. Ogromnie kontaktowy, radosny, żywiołowy. Po przyprowadzeniu na plan
zdjęciowy niestety okazało się, że to zupełnie nowe dla niego doświadczenie w
życiu, czyli widok osoby z aparatem, blendy po prostu wpłynęły na niego
ogromnie deprymująco. Za wszelką cenę usiłował schować się przed obiektywem.
Wszystkie nasze wysiłki skupiały się nie na tym, żeby robić mu zdjęcia, ale na
tym, żeby w ogóle utrzymać go na skrawku trawnika, gdzie pozują psiaki podczas
sesji plenerowych.
Żadne z dotychczasowych stosowanych
sposobów absolutnie nie miały w jego przypadku zastosowania.
Facet po prostu
klasycznie „zaciął” się, jakby po drugiej stronie to nie był obiektyw aparatu,
a co najmniej boa dusiciel.
Czas płynął, przedpołudniowe słońce
mocno już przygrzewało. Czułem ściekające po plecach i skroniach strużki potu,
a mózg pracował na najwyższych obrotach w celu znalezienia sposobu na
rozwiązanie tej trudnej sytuacji.
- Jakieś tam zdjęcia są. Trudno skoro
nie ma ochoty na pracę, to może dajmy sobie spokój. - Stwierdziła fotografka,
której zarówno temperatura jak i siedzenie w dość niewygodnej pozycji, również
dawały już się we znaki.
- No nie, przecież nasza ekipa tak
łatwo się nie poddaje. - Uśmiechnąłem się i usiadłem obok psa.
Właśnie! Usiadłem!
I tu mnie olśniło, jak mam zluzować
psa. To było takie proste, że aż nie mogłem uwierzyć, że wcześniej na to nie
wpadłem. Trzeba było zastosować, jak to dzisiaj nazywam, zejściem do „parteru”.
Położyłem się na trawie i przyciągnąłem do siebie Tio, który początkowo
zaskoczony stawiał lekki opór, ale po chwili zastanowienia położył się obok
mnie wciąż jednak spięty
i gotowy do natychmiastowego zerwania się i ucieczki.
Unosił co chwilę głowę czujnie
lustrując, czy wszystko w porządku i czy przedmiot, który trzyma pani Mariola
nie niesie ze sobą żadnego zagrożenia.
Widząc, że pies nadal nie może się do
końca odprężyć uniosłem głowę i zacząłem monotonnie szeptać mu prosto do ucha:
- No i co głuptasie? Widzisz, że nic
złego się nie dzieje. Po co się tak denerwujesz. Zrobimy ci zdjęcia i pójdziesz
do domu. Przecież nie chcesz tu spędzić nie wiadomo ile czasu. No to jak
będzie?
Odwrócił pysk w kierunku mojej twarzy.
Popatrzył mi prosto w oczy po czym niespodziewanie zupełnie mnie zaskakując
przejechał po niej swoim wilgotnym, ciepłym ozorem. Następnie westchnąwszy
głęboko położył łeb na trawie, przymykając ślepia.
Oczywiście nie sądzę, żeby
treść słów tak na niego podziałała, to raczej ta monotonna intonacja
spowodowała, że stres zaczął mu odpuszczać.
Położyłem na nim głowę.
Drgnął lekko, ale nie usunął się. I tak
leżeliśmy obydwoje z zamkniętymi oczami.
Słyszałem szmer jego bijącego
serducha, którego rytm powoli się uspokajał.
Czułem przyjemne ciepło jego
sierści na policzku.
I leżeliśmy tak zatrzymani w czasie i przestrzeni.
Wszystko dookoła przestało istnieć na moment.
Wszystko inne przestało mieć
jakiekolwiek znaczenie.
Zapomnieliśmy po co tu przyszliśmy.
Byliśmy tylko ja i Tio.
Nasze oddechy zrównały się w jednym
rytmie. I tkwilibyśmy tak jeszcze nie wiadomo jak długo, gdyby nagle nie
dobiegł nas głos pani Marioli:
- No co tam panowie, długo jeszcze
będziecie się opalali, bo chociaż to ładny obrazek to jednak jeszcze inne
psiaki czekają na zdjęcia.
Zerwaliśmy się na równe nogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz