„Stawiam świat
na głowie do góry nogami
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy….”
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy….”
J.Kisiński
„Ceglane
ściany są śliskie.
Nie
dam rady się wspiąć!
Biegam
wzdłuż nich rozpaczliwie szukając wyjścia.
Niewiele
już widzę, kieruję się bardziej instynktowną potrzebą: Przeżyć, uciec!
Nie
pozwolić, żeby mój koniec nastąpił tu, na dnie kanału!
Zaszczekam!
Może ktoś mnie usłyszy! Może ktoś zauważy, że tu dzieje się dramat.
Nie
chcęęęęęęęę! Nie mogę! Dlaczego?
Dlaczego
miałabym skonać tutaj? Przecież i tak jestem blisko kresu mojego życia.
Nagle
wyczuwam czyjąś obecność kogoś obok siebie. Ktoś usłyszał moje wołanie. Boję
się! Czyjeś ręce dotykają mnie.
Och jak ja się boję!
Tak
bardzo, że mam wrażenie, iż za chwilę
moje stare, spracowane serducho stanie! Zamilknie, stężeje w ostatnim
rozpaczliwym skurczu, że moje płuca już nie będą mogły złapać życiodajnego
powietrza i umrę.
Umrę,
wyrzucona, zepchnięta do kanału, który miał stać się moim grobem.
Moją
ostatnia przystanią. Podziękowaniem!
Teraz już wiem strażaku dzielny, który mnie uratowałeś, ty który
przedłużyłeś mój pobyt na tym świecie, że nie chciałeś źle.
Ocaliłeś mnie i
chociaż nie pokazali Cię w telewizyjnej migawce w wieczornych wiadomościach, to
Ty wiesz, a ja będę pamiętała.
Teraz
jestem w schronisku i dalej nie opuszcza mnie szok i dalej nie rozumiem, jak to
się stało………………………….”
Może powinienem dzisiejszym ogólnym
zwyczajem rzucić tylko kilka pisanych dużą czcionką haseł, wzorem z tabloidów:
WRZUCONA DO KANAŁU! MIAŁA SKONAĆ!
BEZMYŚLNOŚĆ CZY OKRUCIEŃSTWO?!
OCALONE MALEŃSTWO PRZEŻYŁO! JEST W
SCHRONISKU!
Może, a nawet na pewno to by
wystarczyło, ale ja tak nie potrafię!
I chociaż mam świadomość, że część
czytelników widząc obszerność tekstu gdzieś w połowie machnie ręką i nie dotrwa
do końca, to jednak zaryzykuję.
Już kiedyś wspomniałem, że chciałbym
się dzielić z Wami tylko tymi dobrymi wiadomościami, to jednak życie, albo
inaczej „ludzie” nie pozwalają na to.
Jestem obserwatorem, uczestnikiem i
samozwańczym korespondentem wydarzeń nie tylko tych radosnych.
Niestety są
chwile, kiedy takie wydarzenia jak to sprawiają, że gdzieś w głębi gardła rodzi
się krzyk protestu. Nie jestem dobrym mówcą i wolę pisać. Wydaje mi się, że to
najlepszy sposób, żeby dotrzeć do większego grona osób.
To zdarzenie o tyle uderzyło we mnie z
większą mocą, że suczka (nie nadam jej imienia celowo) przyjechała w momencie,
kiedy kończyliśmy sesję zdjęciową wraz z nagraniem materiału filmowego, który
kończyłem właśnie puentą w stylu: „Opamiętajcie się! Nie porzucajcie i nie
gubcie swoich zwierząt….” itd.
A tu masz!
Kolejny stary pies trafia do schroniska
i to jeszcze w tak dramatycznych okolicznościach! Ktoś powiedział, że w
schronisku dla zwierząt muszą pracować ludzie o ogromnej wrażliwości. To prawda.
Tylko mało kto zdaje sobie sprawę z tego na jakie ze strony innych ludzi ta
wrażliwość zostaje wystawiona próby. Kiedy niemalże codziennie skazany jesteś
na oglądanie obrazków z cyklu:
Umarł właściciel! Nikt z rodziny nie
może się zająć, to do schroniska!
Pies jest „zły”, to do schroniska!
Pies jest stary, to na ulicę i do
schroniska!
Szczeniaki nie ma co z nimi zrobić, to
w karton, na śmietnik, na tory i jak się uda, to do schroniska!
Mam alergię, to do schroniska!
Wyjeżdżam za granicę, to do schroniska!
Rozwiedliśmy się i nikt go nie chce, to
do schroniska!
Nie potrafi być stróżem, to do
schroniska! I jeszcze łańcuch na pamiątkę!
I
tak w żarnach tego młyna mielą się ofiary ludzkiej małości, słabości, braku odpowiedzialności,
a przy okazji spala się na popiół Twoja wrażliwość, bo ile można znieść! I masz
ochotę dać komuś w ucho! Stajesz się kwaśny jak ocet i na każdego patrzysz
wilkiem, jak na potencjalnego złoczyńcę.
I
chcesz komuś opowiedzieć, że już od tylu lat pracuje się nad programem ochrony
zwierząt, a wciąż te patologiczne przypadki wychodzą z kątów niczym upiory. Ale
kto mnie będzie słuchał?! Kim ja jestem?! Więc piszę z coraz mniejszą wiarą, a
ktoś przeczyta, ktoś się wzruszy, ktoś inny zaklnie, ktoś zapłacze nad losem
choćby tej suni z kanału………………………………….. I co?
To pytanie zawisa w próżni.
Wcale nie oczekuję na nie odpowiedzi.
Dziś pies z kanału, jutro znaleziony w
innych dramatycznych okolicznościach. A teraz sobie pogdybam.
A
może gdyby w naszym kraju był powszechny obowiązek elektronicznej identyfikacji
i rejestracji właścicieli psów, to „opiekun” tej suczki nie byłby anonimowym
cieniem i bardzo mocno zastanowiłby się zanim by zrealizował swój zamiar? Tak
wiem, że się nad tym pracuje. Ale czy nie za długo? Czy nie można było
wcześniej? Czy ten dotychczasowy czas już nie został zmarnowany, przegadany? Ja
tam nie wiem.
I
chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jest to rozwiązanie idealne, to póki co
lepszego nikt nie wymyślił. Ale może ja się nie znam. Stosując nomenklaturę
marynistyczną, ja jestem na dolnym pokładzie, a być może widok z mostka
kapitańskiego jest zupełnie inny.
Czy bardziej trafny?
Patrząc na naszą bohaterkę mam
wrażenie, ba odważę się powiedzieć, że nie.
Tak! Ja wiem, że nie usuniemy z naszej
rzeczywistości całej patologii, bo to niemożliwe, ale może jest chociaż cień
szansy na zmniejszenie jej rozmiarów, a z dolnej perspektywy są one porażająco
wielkie.
I co nam po tym, że cieszymy się kiedy
części z tych pokrzywdzonych zwierząt udaje się znaleźć inne nowe domy, w
których są szczęśliwe, jeśli natychmiast dostajemy w twarz takim wydarzeniem.
To jak branie aspiryny, kiedy toczy nas nowotwór. Ostatnio usłyszałem
stwierdzenie, które pogłębiło moje obawy i wręcz przeraziło: „Wie pan nie każdy
dorósł do demokracji i potrafi z niej właściwie korzystać. Co na to poradzić.”
Hmmmm……. To znaczy, że tacy osobnicy nigdy nie będą musieli wyrosnąć z krótkich
spodenek i trzeba będzie im pobłażać jak uczącym się dopiero życia
przedszkolakom? I dotyczy, to również części „właścicieli” zwierząt. No, to
chyba coś jest nie „halo”!
I co, jeśli nawet znajdzie się
właściciel tej suczki, to jaka kara go spotka? Do trzech lat więzienia. A w
diabła tam więzienie! Tam mało kto wyszedł na prostą.
A za ucho i do schroniska! Tam
odpracowywać! Tam patrzeć na ten bezmiar krzywdy! Może wtedy jakaś część z nich
zrozumie co zrobiła. I taka terapia będzie z korzyścią i dla nich i dla
zwierząt. A tak co? Choć pewnie w jakimś stopniu, to przykre doświadczenie (pobyt
w więzieniu), ale znowu na nasz koszt podatnika i z wątpliwym rezultatem
końcowym. Ale znowu przekornie: Może ja się nie znam?! Może tak jak jest, to
jest dobrze? Nie wiem, ale mam trochę inne zdanie w tej materii. W końcu mam
takie prawo.
Może
to dobrze, że „ludzie” wyrzucają zwierzęta pod schroniskami, a nie zabijają.
Ale to nie tak powinno być! Takie stwierdzenie, to troszeczkę jakby
usankcjonowanie patologicznych, chamskich zagrywek. Trzeba sobie uświadomić, że
to podłe, cwaniackie zrzucanie odpowiedzialności na nas wszystkich. Nie!
Trzeba
ludzi nauczyć odpowiedzialności, mocno ją usankcjonować, pozbawić przestępców
anonimowości, poczucia bezkarności, nieuchwytności (wymiar sprawiedliwości).
Tak być może, że to trochę trąci złamaniem zasad demokracji, ale skoro
niektórzy nie chcą wyrosnąć z tych przysłowiowych „krótkich gaci”, to trzeba
spróbować znaleźć na nich sposób. Inaczej ten proceder nigdy nie zmniejszy się,
a my będziemy radośnie budować kolejne schroniskowe molochy jak Polska długa i
szeroka, a przecież, to jest droga…………………….. No, chyba donikąd. Tak mi się
przynajmniej wydaje.
No
dobrze, a co ja robię? Ktoś zapyta.
A ja piszę z coraz mniejszą wiarą, a
ktoś przeczyta, ktoś się wzruszy, ktoś inny zaklnie, ktoś zapłacze nad losem
choćby tej suni z kanału………………………………….. I co?
Bo jak pewnie wiecie, trudno jest dojść
z dolnego pokładu na kapitański mostek i tam przedstawić swoje pomysły i wizje.
Kim ja jestem?
Ale jak ktoś mi pomoże się tam dostać,
to chętnie przedstawię swoją wizję, jak to powinno funkcjonować. W końcu pracuję
na dolnym pokładzie i widzę to z bardzo bliska. Czasem, aż za blisko!
I już prawie na sam koniec, po raz
kolejny chciałbym do Was zaapelować o dom dla tej piętnastoletniej,
potrzebującej troskliwej opieki istoty.
Z Amim się udało! I wierzę, że tym
razem też się uda!
Że znajdzie się ktoś, kto zaopiekuje
się nią i da odrobinę swojego serca. Poproszę!
Niunia na razie jest ciągle w szoku i
niezbyt przyjaźnie podchodzi do ludzi. Ja tam wcale się jej nie dziwię. Wy
pewnie też.
Dziękuję tym wszystkim, którzy
przebrnęli przez ten tekst, ale nie można było inaczej. Na białym czarnym
kreślę jakieś plamy, uparcie nie chcąc poddać się zwątpieniu wciąż wierząc
(choć brzmi, to może patetycznie) w ideały.
Bo ja piszę, a ktoś przeczyta, ktoś
inny przeklnie, ktoś zapłacze, a ktoś jeszcze inny wzruszy i może to wszystko w
końcu ruszy.
Byle w końcu w dobrym kierunku.