Już jako malutki szczeniak przejawiała inklinacje do tego,
żeby być w centrum uwagi i na piedestale. Kiedy tylko cała trójka trafiła do
schroniska tak się złożyło, że robiliśmy zdjęcia.
No, to co miśki małe?
Na
sesję, żebyście nie musiały siedzieć w schronisku!
Jak napisałem, była ich trójka, ale to właśnie ona
absorbowała swoją, wtedy jeszcze mikrą postacią całą uwagę.
Pozostała dwójka
taka cichutka, skromniutka, przestraszona.
A ona zupełne przeciwieństwo!
Na
zdjęciu zbiorowym chociaż miała siedzieć z boku, to natychmiast zweryfikowała
naszą koncepcję i wywijając się jak piskorz z moich rąk podreptała i
bezceremonialnie rozstawiając swoje mniej mobilne rodzeństwo usadowiła się po
środku, rozdając przy tym kuksańce, dając w ten sposób do zrozumienia, że to
ona jest najważniejsza, najładniejsza i wara komukolwiek przesłonić jej
znakomitość.
Ot! Po prostu gwiazdorstwo miała już w genach.
Jakoś tak się złożyło i to szczęśliwie, że trafiła do
człowieka, którego miałem przyjemność poznać wcześniej.
I już jedno było pewne!
Że będzie miała, jak w niebie.
Skądinąd człowiek ten jest bardzo zdolnym fotografem. Sam
czasem zaglądam na jego bloga w celu pooglądania jego prac (nie jestem
lizusem). I właśnie dlatego tym bardziej z niecierpliwością oczekiwałem fotek
Pixi (tak została ochrzczona przez szczęśliwego opiekuna) i tym większy był mój
zawód, że pomimo upływu czasu nic, null, żadnych zdjęć. Ale co się odwlecze, to
nie uciecze!
Spotkaliśmy się w schronisku, kiedy to gwiazdka została
przywieziona na zabieg sterylizacji. Wyrosła na kawał fajnej dziewczyny.
Wychuchana, wypieszczona.
Jednym słowem, królowa brytyjska
nawet w dziesiątej części nie jest tak traktowana przez swoją służbę.
Naprawdę z przyjemnością ogląda się takie obrazki.
Nie trzeba chyba dodawać, że w ten sposób jej instynkt
gwiazdorski nie został stłumiony, a wręcz przeciwnie, rozwinął się w pełni.
Kiedy miałem okazję widzieć w jak bezwzględny sposób wykorzystuje ta mała
bestyjka swój czar, jak oplotła wokół swoich łap opiekunów, to aż było mi ich
żal.
A z drugiej strony zasłużyła na to, bo w końcu, żeby tak trafić, to
najpierw przeszła piekło porzucenia.
Niech ma, a co tam?!
- Gdzie zdjęcia z domu?- Padło z mojej strony pytanie zadane
surowym tonem.- Dzieciak wyrósł już na sporą pannę, a zdjęć brak! Tak się nie
godzi!
Nastąpiło jakieś tam mętne tłumaczenie, które zupełnie mnie
nie przekonało, ale zdjęcia w końcu przyszły. Zawsze takie przesyłki są dużą frajdą
i oczywiście wszystkie są fajne.
Ale jedno urzekło mnie wybitnie. Pixi hasająca
pośród kolorowych balonów. Przypuszczam, że nie trzeba było jej długo namawiać
do takiej sesji.
Przecież to dla niej sama rozkosz móc pograndzić. Brakowało
jeszcze tylko konfetti!
A może to były przymiarki do nowej wersji teledysku „99
balonów!” Ja już to widzę:
„Masz trochę czasu dla mnie ?
Jeśli tak, zaśpiewam dla Ciebie piosenkę o 99 balonach
Lecących w stronę horyzontu……”
I na pierwszym planie właśnie Pixi!
Bo nie ma nic przyjemniejszego jak patrzenie na szczęśliwe zwierzaki, które wcześniej inny „człowiek” tak sponiewierał!
No, a ja osobiście czekam na relację z dalszego rozwoju kariery Pixi.
Bo to jest Super Star!
I pewnie jeszcze nie raz o niej usłyszymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz