środa, 26 marca 2014

A ty stań na głowie.

„Może to dziwne, ale czasem druga strona obrazu jest bardziej interesująca od tej na, której widnieje dzieło artysty. Warto czasem tam zajrzeć. Może zaistnieć tylko problem z ochroną wystawy, ale czego się nie robi, żeby poznać nieznane.”

Ja

 Onegdaj przyszła wiadomość od Topika ochrzczonego wcześniej roboczo Neka.

I czytam, czytam i własnym oczom nie wierzę. 
Że taki super, cudowny, a grzeczny, a spokojny. No po prostu ósmy cud świata.

Jakoś tak się przytrafiło, że owego dnia kiedy Topik trafił na plan zdjęciowy, zabrałem ze sobą aparat.
A tak jakoś mi się pomyślało (?), że a nuż trafi się coś godnego uchwycenia, a czego nie zobaczylibyście na już obrobionych zdjęciach przeznaczonych do prezentacji.
I tym razem przeczucie nie zawiodło!

Co prawda dzięki temu, że pretenduję do tytułu najznamienitszego bałaganiarza Polski północnej (mam na to świadków) fotki zniknęły gdzieś w przepastnych archiwach, na jakieś karcie pamięci upchniętej w ostatnią, najmniejszą kieszonkę torby, w której noszę aparat, to ostatnio zupełnie przypadkiem wyświetliły się na ekranie monitora.


I wróciły wspomnienia jak to Topik wcale nie był grzeczny. 

Jak to zupełnie bez kompleksów potraktował plan zdjęciowy jako super fajną bawialnię.

Jak to dwie dorosłe osoby próbujące go ustawiać do zdjęć, w pewnym momencie „wymiękły”.




No cóż, tym razem miałem trochę szczęścia, bo dzierżąc w jednej ręce małego kota, a w drugiej aparat, miałem okazję podworować  sobie z wysiłków innych.
Udając przy tym ogromną troskę i żałując tych, którzy próbowali sobie z delikwentem poradzić (bywam podły).

Na jednej z fotek pieseczek sobie leży. Grzecznie, słodkie oczęta, po prostu psi model.
A tak naprawdę to ujecie ocieka potem, łzami i odrętwiałymi rękami pani fotograf, że o niecenzuralnych słowach już nie wspomnę.

A taka śliczna fotka! Tylko brać i tulić małego zbója!
Bo właśnie o te „leżące” zdjęcie potknął się cały tego dnia pracujący zespół.
A tak właściwie potknął się o nieprzejednaną postawę Topika.

To po co było męczyć się tak? Zapyta ktoś.





Otóż przyjęliśmy zasadę, że podczas sesji robimy zdjęcia zwierzaków w pięciu podstawowych pozach: siedzący, prawy bok, lewy bok, stojący, no i właśnie leżący plus własna inwencja danego modela, jeśli ma na to ochotę i predyspozycje.

Z panem, jak już mówiłem, od początku były problemy. Ale jakoś się dało.


Dopiero kiedy przyszło, że ma się położyć zaczął się istny armagedon!
Położyć się?! 
„Przecież nie jestem chory! 
Ani nie jestem zmęczony! 
Ani tym bardziej, nie jestem psem emerytem!”

Zdawał się mówić całym sobą Topik. Na nic prośby, na nic zabaweczki, przysmaki. 









Nawet wejście dodatkowo na plan zdjęciowy kota nie zmieniło sytuacji.
Zresztą ten momentalnie dał do zrozumienia, że nie ma ochoty na bliższą znajomość i Topiś zrażony takim chłodnym przyjęciem, dalejże rzucił się w wir nowych przygód z cyklu:
Co się kryje po drugiej stronie tła?
Czy noga od statywu jest jadalna?
Co się stanie, jak przegryzę ten czarny kabel?
Czy ta, co siedzi w bezruchu na podłodze z tym czymś dużym i czarnym nadaje się do wspinania?
Czy to białe z dłuższym włosem, co leży na podłodze obrazi się jak to potargam?
Czy wszyscy na tej sali lubią grę w berka?

Zupełnie nie robił na nim wrażenia wystawiany mu pod nos ostrzegawczo palec sprawiedliwości. 
Wręcz budził w nim pyskatego demona, który owszem, chętnie by go ugryzł, gdyby tylko sięgnął.
Ot fajna zabaweczka!

Nawet całkiem sprawny fizycznie młodzieniec opadł z sił i klęcząc ze spuszczoną głową machnął bezradnie ręką.

W całym gronie oprócz mnie (miałem wolne i tylko musiałem uważać na kota, który smacznie mi zasnął w kieszeni) tylko chyba fotografka nie traciła nadziei.

Tkwiła w bezruchu z przyłożonym do oka aparatem i tylko słychać było szmer czegoś, co z pewnością nie było modlitwą. 
A może?

Zawsze kiedy obserwuję ją w takich akcjach, to rośnie mój „szacun” dla niej.

Mam okazję czasem trzymać w ręku (i nawet robić zdjęcia J) jej aparat.





To bydlę naprawdę trochę waży, a trzymanie go przez dłuższy czas bywa męczące diabelnie. Pewnie „pakuje” gdzieś na siłowni, bo inaczej nieraz będąc pokonaną przez siłę ciążenia „ryłaby” obiektywem w kafelki.

A wracając do obiektu „miłości” naszej, to ten będąc  na fali w swoim mniemaniu sukcesu popatrywał na nas przekornym wzrokiem, jakby chciał złożyć propozycję nie do odrzucenia: 

„Dobra! Ja się położę, ale wy najpierw stańcie na głowie!”

Od razu mówię, że chętnych było brak. 
Frustracja narastała, zniechęcenie osiągnęło poziom sufitu, defetyzm, rezygnacja i kapitulacja. Wszyscy nieżywi (ja jedynym niechlubnym wyjątkiem).

I właśnie wtedy, kiedy mistrz uników zaobserwował, że pokonał cały zespół raczył………….. się położyć.
Tylko na sekundę! Ale to wystarczyło, żeby można było króla zobaczyć w pozycji spoczynku. Cytując barda i poetę można zapytać:
”Ale czy warto?!”

Oj wart, warto! Zawsze warto, bo Topik (Neka) znalazł fajny dom. Wiem, bo czasem pisze do nas. I niech mu będzie, że grzeczny, że cudowny, że ósmy cud świata, bo gdyby nie był wyjątkowy, to nie stałby się bohaterem tej historyjki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz