niedziela, 9 listopada 2014

OCZY.



„Bo w oczach tkwi siła duszy.”

Paulo Coelho



Za każdym razem kiedy stykam się z ludzką ignorancją, brakiem szacunku, nie przemyślaną do końca krytyką wydaje mi się, że już, już się przyzwyczaiłem do tego. Niestety jakoś mi się to nie do końca udaje i  wtedy nosi mnie. A jak mnie już poniesie to piszę o tym.

Pamiętam jak już raz kiedyś skrytykowano prezentowane przez nas zdjęcia zwierzaków czekających na nowe domy. Wtedy poszło o sławetnego „miśka”. Że jakoby w ten sposób prezentując naszych podopiecznych przekłamujemy schroniskową rzeczywistość. A przecież większość z nas ma świadomość jak wyglądają takie miejsca i z pewnością nie przypominają one domu. Wydawało się wtedy, że są to wyżyny „kreatywnej” krytyki i nic już nie może nas zaskoczyć. No cóż po raz kolejny zostałem wyprowadzony z błędu i dzisiaj ze zdumieniem przeczytałem tak oto brzmiący komentarz: „Straszne te Wasze zdjęcia. Dlaczego psy wiszą zawsze na tych smyczach, podduszane ?

Powiem szczerze, że w pierwszej chwili „zamurowało” mnie. Żart  to niesmaczny, czy brak jakiejkolwiek wiedzy na temat fotografowania, czy ot tylko chęć zaistnienia. Tak, jak najbardziej każdy ma prawo widzieć na swój sposób. Ale ciężkie słowa: „wiszą”, „podduszane” zakończone znakiem zapytania, brzmią  jak rzucone pod naszym adresem oskarżenie, że chcąc zrobić coś dobrego znęcamy się nad zwierzętami. Dwie przeciwstawne postawy? Paradoks? Nie! Nie! Stanowcze nie! I jeszcze raz nie! Zapewniam wszystkich, że nasze sesje oparte są na współpracy z występującymi przed obiektywem psami i kotami. My mamy świadomość, że w momencie prezentowania się na planie zdjęciowym, szczególnie podczas sesji studyjnych, gdzie w grę wchodzi dodatkowo lampa o mocnym świetle bywają one nieco zestresowane i nasza w tym głowa, żeby zrobić wszystko, żeby chciały dobrowolnie na pełnym „luzie” pokazać się z jak najlepszej strony.
I zaręczam, że nie wchodzi tu w grę żadna brutalność. Mnogość wypracowanych w ciągu lat robienia sesji zdjęciowych tricków i sposobów, żeby zwierzęta tak pięknie się prezentowały jest tak ogromna, iż zasługuje na osobną monografię (może kiedyś ją opracuję i wydam), która powinna stać się przewodnikiem dla wszystkich, którzy marzą o robieniu tak wysokiej klasy zwierzęcych portretów. Zresztą gdybyśmy chcieli za wszelką cenę zmusić zwierzę do jak najatrakcyjniejszego pozowania, to te ich oczy, które w tak wspaniały sposób eksponuje Pani Mariola powiedziałyby Wam prawdę. Byłyby przepełnione lękiem i strachem. A przecież tak nie jest. Owszem te oczy wyrażają niejednokrotnie smutek, ale także potrafią być to spojrzenia radosne, figlarne, czasem wręcz „łobuzerskie”. Takiego efektu nie uzyskuje się poprzez użycie Photoshopa, takie efekty uzyskuje się przez stworzenie odpowiedniej, przyjaznej atmosfery na planie zdjęciowym. Taka jest nasza rola i to zadanie traktujemy priorytetowo. Hasłem przewodnim sesji zdjęciowych jest: „NIC NA SIŁĘ!” 

A może chodzi o to, żeby zniechęcić nas do tej rewolucyjnej metody prezentowania porzuconych, niechcianych zwierząt? Może ktoś nie zgadza się z taką formułą.
 I tu zacytuję Panią Mariolę: „Zapraszamy do przyjścia i zrobienia zdjęć, albo obróbki zamiast siedzieć przed komputerem i krytykować.

A my zapewniamy, że nie zmienimy naszej formuły dopóki będziemy mieli szansę pracować w tym schronisku, bo jesteśmy na 1000 procent przekonani, że jest ona słuszna i przynosi ogromny, pozytywny i nie do przecenienia efekt.


I tu w tym miejscu teraz, po raz kolejny chciałbym podziękować Pani Marioli za to, że już trzeci rok jest z nami i zupełnie charytatywnie poświęca swój czas, talent dla zwierzaków, które czekają w naszym schronisku na swoją szansę.
Ode mnie jeszcze jedne, szczególne podziękowanie : Za to, że zechciała zaszczepić we mnie pasję do fotografowania. Że zupełnie bezinteresownie, wykazując ogromne pokłady cierpliwości uczy mnie tej bardzo trudnej sztuki. I chociaż niestety  nie mam jej talentu, to dzięki jej staraniom często prezentuję Wam wykonane przeze mnie fotografie ludzi, którzy opuszczają schronisko ze świeżo adoptowanym psiakiem, czy kociakiem. Dziękuję również za to, że to dzięki jej namowom wciąż funkcjonuje ten blog, że potrafiła stworzyć zgrany, kreatywny zespół ludzi do których należę ja, Katarzyna i właśnie Pani Mariola, wykonujący fantastyczną, przynoszącą ogromną satysfakcję robotę.
Dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz