„I
tu pozostań! Nie ma miejsca dla Ciebie pod moim dachem. Twój czas bezpowrotnie
minął. Sługą mi byłeś i to dla mnie,
stojąc przypięty na łańcuchu zarówno w upalne dni, jaki i w te chłodne, słotne
pilnowałeś mojego dobytku. W nocy zamiast spać, czuwałeś biegając po posesji,
wypatrując potencjalnego złodzieja, a w dzień przykuty niczym niewolnik do
swojej budy bezskutecznie wypatrywałeś jakiegoś dobrego gestu z mojej strony,
aż w końcu straciłeś wszelką radość życia. Pilnować, jeść i odsypiać nocną
pracę. Jeden dzień podobny do drugiego. Przywykłeś do tego i dobrze pełniłeś
swoją rolę, skoro dożyłeś tylu lat. Dla Ciebie ja byłem bogiem, wyrocznią i
sprawiedliwością. Nie znałeś innego życia, bo i po co. Jeszcze byś mi się
zbuntował i byłby kłopot. Ale Ty przecież wiedziałeś jakie byłyby tego nieprzyjemne
dla Ciebie konsekwencje i nigdy mi się nie przeciwstawiłeś. Lata mijały. Twardy
byłeś, bo cię nie rozpieszczałem. Nigdy nie chorowałeś na swoje szczęście. Cóż to
za fanaberie! Pies moim przyjacielem? Pies moim towarzyszem? Co za mięczaki to
wymyśliły? Ty dla mnie byłeś narzędziem, moim żywym alarmem. Dostawałeś jeść? Miałeś gdzie skryć
się gdy padał deszcz, lub śnieg? O czym może więcej marzyć ktoś taki jak Ty? Ale
Twój czas minął. Podupadłeś ostatnio na zdrowiu, licho wyglądasz, Zestarzałeś
się i nie służysz mi jak dawniej. Ślepniesz, źle słyszysz i poruszasz się ledwo
co. Jeśli kiedykolwiek myślałeś, że teraz w moim domu sobie wypoczniesz, to
bardzo się myliłeś. Nie mam takiego zwyczaju. Teraz na Twoje miejsce przyjdzie
młodszy, silniejszy, który Cię zastąpi. To koniec! Nic do Ciebie nie mam, więc
leż tu na tym polu. Łaskawy jestem i pozwalam Ci odejść tak jak żyłeś, a nie kończę
tego uderzeniem obucha siekiery, czy łopaty . W nędzy, poniżeniu, samotności,
obdarty z dumy. Przecież dla Ciebie to nie ma znaczenia. Niech Twoje zwłoki
zleją się z szaro-burym tłem tego pola, na którym dokonasz swojego żywota. Tak,
żeby nikt Cię tu nie dostrzegł. I pozostawiam Ci też ten łańcuch, który
towarzyszył Ci przez większość życia. To jedyna rzecz jaką ode mnie otrzymasz
za te wszystkie lata służby. Nie, nie podnoś łba i nie próbuj za mną iść.
Zresztą nie dasz rady. Nie marnuj tych resztek życia na z góry skazaną na
porażkę pogoń za mną. Dla mnie jesteś od teraz przeszłością.”
Ten
wpis miał być poświęcony zupełnie innemu wydarzeniu, ale demony ludzkiego
okrucieństwa nie śpią i niestety po raz kolejny opowiadam wam historię, tym
razem Franka znalezionego na polu przez gdańską Straż Miejską. I po raz kolejny
złość i bezsilność mnie dławi, że w taki sposób można potraktować bezbronną,
potrzebującą wsparcia i opieki istotę. Nie jestem ani szczególnie dobrym, ani
szczególnie złym człowiekiem, ale nie mogę zrozumieć, a już tym bardziej szukać
usprawiedliwienia na takie postępowanie. Tu na usta cisną się najbardziej
obelżywe inwektywy, ale ja ich nie użyję, bo to niczego nie zmieni. Czasem
otaczająca nas rzeczywistość potrafi być naprawdę „dobijająca”.
To
wydarzenie tym bardziej było dla mnie wstrząsające, że właśnie dzisiaj podczas
spotkania z młodzieżą kładłem właśnie nacisk na takie rzeczy jak odpowiedzialność,
przewidywanie i szacunek wobec naszych czworonożnych towarzyszy. Kładłem im
właśnie do głowy, żeby nigdy nie postąpili w taki sposób ze swoim psem czy
kotem jak to miło miejsce w przypadku Franka. A tu masz!
A
Franek już czysty, najedzony, napojony leży w swojej klatce. Cichy i bezradny.
Z trudem się podnosi i co robi? Szuka nosem ludzkiej dłoni i nadstawia głowę,
żeby poczuć jej dotyk. Potem przechodzi kilka kroków, zawraca i siada obok
człowieka. Sam się przytula i tak tkwi, jakby z ciepła ludzkiego ciała czerpał
siłę do dalszego życia. I to ten widok jest wstrząsający i poruszający
najgłębsze struny ludzkiej duszy. Trzeba by mieć kamienne serce, być bez duszy,
żeby ten widok bezradnej, słabej istoty szukającej wsparcia u człowieka nie
wzruszył i nie wstrząsnął do głębi.
A
przecież inny „człowiek” nie miał skrupułów i zupełnie nie przejął się tym co
go spotka.
Mam
nadzieję, że schronisko będzie dla tylko przystankiem w drodze do nowego domu. Wierzę,
że jeszcze uda mu się przeżyć dobre chwile w życiu, że jeśli przyjdzie na niego
czas to będzie odchodził z tego świata otoczony ludźmi dobrymi, których
przecież nie brakuje na tym podłym świecie.
Ja
wciąż z dziecięcą naiwnością podtrzymuję w sobie wiarę, że tych serc dobrych
jest mimo wszystko więcej niż tych kamiennych.
O
stanie psiaka i jego dalszym losie możecie się dowiadywać pod nr tel.
58/522-37-80; 58/522-37-27.
(W tym wpisie wykorzystano fotografie wykonane przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej Gdańsk.
źródło: http://strazmiejska.gda.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz