poniedziałek, 19 stycznia 2015

„Kamienne serca.”


 



„I tu pozostań! Nie ma miejsca dla Ciebie pod moim dachem. Twój czas bezpowrotnie minął. Sługą mi byłeś i  to dla mnie, stojąc przypięty na łańcuchu zarówno w upalne dni, jaki i w te chłodne, słotne pilnowałeś mojego dobytku. W nocy zamiast spać, czuwałeś biegając po posesji, wypatrując potencjalnego złodzieja, a w dzień przykuty niczym niewolnik do swojej budy bezskutecznie wypatrywałeś jakiegoś dobrego gestu z mojej strony, aż w końcu straciłeś wszelką radość życia. Pilnować, jeść i odsypiać nocną pracę. Jeden dzień podobny do drugiego. Przywykłeś do tego i dobrze pełniłeś swoją rolę, skoro dożyłeś tylu lat. Dla Ciebie ja byłem bogiem, wyrocznią i sprawiedliwością. Nie znałeś innego życia, bo i po co. Jeszcze byś mi się zbuntował i byłby kłopot. Ale Ty przecież wiedziałeś jakie byłyby tego nieprzyjemne dla Ciebie konsekwencje i nigdy mi się nie przeciwstawiłeś. Lata mijały. Twardy byłeś, bo cię nie rozpieszczałem. Nigdy nie chorowałeś na swoje szczęście. Cóż to za fanaberie! Pies moim przyjacielem? Pies moim towarzyszem? Co za mięczaki to wymyśliły? Ty dla mnie byłeś narzędziem, moim żywym  alarmem. Dostawałeś jeść? Miałeś gdzie skryć się gdy padał deszcz, lub śnieg? O czym może więcej marzyć ktoś taki jak Ty? Ale Twój czas minął. Podupadłeś ostatnio na zdrowiu, licho wyglądasz, Zestarzałeś się i nie służysz mi jak dawniej. Ślepniesz, źle słyszysz i poruszasz się ledwo co. Jeśli kiedykolwiek myślałeś, że teraz w moim domu sobie wypoczniesz, to bardzo się myliłeś. Nie mam takiego zwyczaju. Teraz na Twoje miejsce przyjdzie młodszy, silniejszy, który Cię zastąpi. To koniec! Nic do Ciebie nie mam, więc leż tu na tym polu. Łaskawy jestem i pozwalam Ci odejść tak jak żyłeś, a nie kończę tego uderzeniem obucha siekiery, czy łopaty . W nędzy, poniżeniu, samotności, obdarty z dumy. Przecież dla Ciebie to nie ma znaczenia. Niech Twoje zwłoki zleją się z szaro-burym tłem tego pola, na którym dokonasz swojego żywota. Tak, żeby nikt Cię tu nie dostrzegł. I pozostawiam Ci też ten łańcuch, który towarzyszył Ci przez większość życia. To jedyna rzecz jaką ode mnie otrzymasz za te wszystkie lata służby. Nie, nie podnoś łba i nie próbuj za mną iść. Zresztą nie dasz rady. Nie marnuj tych resztek życia na z góry skazaną na porażkę pogoń za mną. Dla mnie jesteś od teraz przeszłością.” 


Ten wpis miał być poświęcony zupełnie innemu wydarzeniu, ale demony ludzkiego okrucieństwa nie śpią i niestety po raz kolejny opowiadam wam historię, tym razem Franka znalezionego na polu przez gdańską Straż Miejską. I po raz kolejny złość i bezsilność mnie dławi, że w taki sposób można potraktować bezbronną, potrzebującą wsparcia i opieki istotę. Nie jestem ani szczególnie dobrym, ani szczególnie złym człowiekiem, ale nie mogę zrozumieć, a już tym bardziej szukać usprawiedliwienia na takie postępowanie. Tu na usta cisną się najbardziej obelżywe inwektywy, ale ja ich nie użyję, bo to niczego nie zmieni. Czasem otaczająca nas rzeczywistość potrafi być naprawdę „dobijająca”.

To wydarzenie tym bardziej było dla mnie wstrząsające, że właśnie dzisiaj podczas spotkania z młodzieżą kładłem właśnie nacisk na takie rzeczy jak odpowiedzialność, przewidywanie i szacunek wobec naszych czworonożnych towarzyszy. Kładłem im właśnie do głowy, żeby nigdy nie postąpili w taki sposób ze swoim psem czy kotem jak to miło miejsce w przypadku Franka. A tu masz!

A Franek już czysty, najedzony, napojony leży w swojej klatce. Cichy i bezradny. Z trudem się podnosi i co robi? Szuka nosem ludzkiej dłoni i nadstawia głowę, żeby poczuć jej dotyk. Potem przechodzi kilka kroków, zawraca i siada obok człowieka. Sam się przytula i tak tkwi, jakby z ciepła ludzkiego ciała czerpał siłę do dalszego życia. I to ten widok jest wstrząsający i poruszający najgłębsze struny ludzkiej duszy. Trzeba by mieć kamienne serce, być bez duszy, żeby ten widok bezradnej, słabej istoty szukającej wsparcia u człowieka nie wzruszył i nie wstrząsnął do głębi.

A przecież inny „człowiek” nie miał skrupułów i zupełnie nie przejął się tym co go spotka.

Mam nadzieję, że schronisko będzie dla tylko przystankiem w drodze do nowego domu. Wierzę, że jeszcze uda mu się przeżyć dobre chwile w życiu, że jeśli przyjdzie na niego czas to będzie odchodził z tego świata otoczony ludźmi dobrymi, których przecież nie brakuje na tym podłym świecie.

Ja wciąż z dziecięcą naiwnością podtrzymuję w sobie wiarę, że tych serc dobrych jest mimo wszystko więcej niż tych kamiennych.


O stanie psiaka i jego dalszym losie możecie się dowiadywać pod nr tel. 58/522-37-80; 58/522-37-27.
(W tym wpisie wykorzystano fotografie wykonane przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej Gdańsk.
źródło: http://strazmiejska.gda.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz