sobota, 28 grudnia 2013

Taaaaka zabawa!


„Nie lubię! Nie lubię kiedy przychodzi ten dzień!
Ludzie nazywają go Sylwestrem.
Dla mnie ten i następny, to najgorsze dni w tym ich tak zwanym roku.

Już od rana co jakiś czas słychać eksplozje. Jeszcze gdzieś daleko. Jeszcze przygłuszone, ale już się zaczyna.
A ja nie mogę sobie znaleźć miejsca i tylko czekam na kolejne huknięcie.
Cały wewnętrznie spięty, gotowy do ucieczki, do schowania się w jakiś najciemniejszy kąt, do którego nie będą docierać te nieprzyjemne dla mnie odgłosy.
Niezbyt chętnie chce mi się wychodzić na spacer. A bo ja wiem co tam na mnie czeka? Szybciutko załatwiam swoje potrzeby i ciągnę z powrotem do domu marząc tylko o tym, żeby to wszystko już się skończyło, minęło.
Zapada zmierzch.
W domu coraz większy harmider. Schodzą się goście. Zaczyna się szampańska zabawa i tylko na mnie nikt nie zwraca uwagi.
A ja leżę na swoim posłaniu. Zwinięty w kłębek, łypię tylko oczami na rozbawionych, roztańczonych ludzi.
I nasłuchuję jak z godziny na godzinę zwiększa się częstotliwość eksplodujących ładunków.
O! Coś się będzie działo, bo wszyscy goście zaczynają się ubierać i powoli wychodzić z domu. Na końcu mój opiekun również zakłada buty i kurtkę, po czym mnie woła.
Wstaję powoli, niechętnie, ociężale. Wcale nie chcę nigdzie iść, ale on czeka z przygotowaną smyczą.
Ej! Stary! Musisz mnie zabierać?! Nie wiesz, że bardzo nie lubię tych waszych fajerwerków. Ja chętnie zostanę i poczekam na was.
Nie rozumie.
Przypina smycz i wychodzimy. Jeszcze próbuję opóźnić ten moment wyjścia. Ociągam się, specjalnie zaplątuję w smycz. Ale to niewiele pomaga. Wychodzimy na dwór.
A tam tłum ludzi, śpiewy i nagle jak nie huknie! Jak nie błyśnie. Przerażenie?! Nie ma słowa które mogłoby określić stan w jakim się znalazłem!
Uciec! Uciec jak najdalej nie bacząc na nic. Przed siebie, jak najdalej od tego hałasu i świateł. Szarpię się i w końcu obroża schodzi mi z karku.
I uciekam w amoku lęku. Po jakimś czasie zatrzymuję się. Rozglądam. Zupełnie nie wiem, gdzie jestem. Żadnych znajomych zapachów. Nigdy nie byłem w tej okolicy.
Teraz zaczyna do mnie powoli docierać, że zgubiłem się, a jeszcze od czasu do czasu gdzieś z hukiem eksplodują fajerwerki, które sprawiają, że znowu podrywam się do biegu pomimo zmęczenia. Coraz dalej od domu.
W końcu nie mam siły. Kładę się na chodniku. Zmęczony, bezradny, zagubiony.
Cichutko skomlę wierząc, że ktoś usłyszy moją skargę, wołanie o pomoc. Jednak zamiast znajomego widoku opiekuna pojawia się duże auto.

Nie mam siły uciekać przed człowiekiem, który zmierza w moim kierunku i zakłada mi smycz na kark. Załadowany do klatki znajdującej się na samochodzie jadę do miejsca, które ludzie nazywają schroniskiem dla bezdomnych zwierząt.
Ląduję w kojcu.
Nie ma ciepłego mieszkania, nie ma mojego ulubionego posłania i nie ma mojego opiekuna. Obok w kojcu równie siedzi równie przerażony koleś. Wygląda, że i on miał pecha i trafił w sam środek noworocznego piekła. Chodzę od ściany do ściany szukając jakiegoś wyjścia, ale jedyne jakie jest zostało dobrze zabezpieczone. Nie ma szans na ucieczkę.
W końcu siadam pośrodku i zaczynam szczekać. Bez ustanku, bez przerwy. W płonnej nadziei, że mój opiekun usłyszy i przyjdzie po mnie. W końcu jednak zmęczenie zwycięża. Zwijam się w kłębek na betonie i zasypiam.
W pewnym momencie gdzieś dociera do mnie, że ktoś woła mnie moim imieniem. Zrywam się!
Jest, przyszedł! Przeprasza!
A przecież można było tego uniknąć.
Wystarczyło tylko trochę wyobraźni i zastosowanie się do rad, o których mówi się i pisze już od tylu lat przy okazji zbliżającej się zabawy sylwestrowej.

I tak:

Dźwięki gwałtownych wybuchów oraz błysk fajerwerków i petard mogą spowodować u nas nieprzewidywalne zachowania.

Warto zatem wcześniej wyjść ze mną na długi spacer, bym mógł załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Powinienem być na smyczy, w dobrze zapiętej i mocnej obroży, bym nie mógł się zerwać i uciec. Dodatkowym zabezpieczeniem mogą być szelki. Koniecznie należy przypiąć informację z adresem gdzie mieszkam i Twoim numerem telefonu.

W miarę możliwości nie powinno się nas zostawiać samych w domu. Jeżeli przebywam na co dzień w budzie na dworze, na czas imprezy sylwestrowej powinienem zamieszkać z właścicielem. W domu należy zasunąć zasłony, zamknąć drzwi i okna. Nie krzycz
, ani także nie pocieszaj mnie. Najlepiej postaraj się odwrócić moją uwagę, pochwal, kiedy się uspokoję.

Pod żadnym pozorem nie powinno się nas zabierać na publiczne zabawy sylwestrowe.
Wiele z nas gubi się podczas sylwestrowej nocy. Przerażone (tak jak ja) błąkamy się po ulicach i trafiamy do schronisk. Narażanie nas na taki stres i niebezpieczeństwo jest dowodem wielkiej nieodpowiedzialności.

Sylwestrowa zabawa w ludzkim wydaniu nigdy nie będzie dla mnie przyjemnością, ale jeśli użyjesz swojej wyobraźni, to będzie mi ją łatwiej przeżyć. A Ty nie będzie musiał mnie szukać po schroniskach i przepraszać.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz