„Nie lubię! Nie lubię kiedy
przychodzi ten dzień!
Ludzie nazywają go Sylwestrem.
Dla mnie ten i następny, to
najgorsze dni w tym ich tak zwanym roku.
Już od rana co jakiś czas słychać
eksplozje. Jeszcze gdzieś daleko. Jeszcze przygłuszone, ale już się zaczyna.
A ja nie mogę sobie znaleźć
miejsca i tylko czekam na kolejne huknięcie.
Cały wewnętrznie spięty, gotowy do
ucieczki, do schowania się w jakiś najciemniejszy kąt, do którego nie będą
docierać te nieprzyjemne dla mnie odgłosy.
Niezbyt chętnie chce mi się
wychodzić na spacer. A bo ja wiem co tam na mnie czeka? Szybciutko załatwiam
swoje potrzeby i ciągnę z powrotem do domu marząc tylko o tym, żeby to wszystko
już się skończyło, minęło.
Zapada zmierzch.
W domu coraz większy harmider.
Schodzą się goście. Zaczyna się szampańska zabawa i tylko na mnie nikt nie
zwraca uwagi.
A ja leżę na swoim posłaniu.
Zwinięty w kłębek, łypię tylko oczami na rozbawionych, roztańczonych ludzi.
I nasłuchuję jak z godziny na
godzinę zwiększa się częstotliwość eksplodujących ładunków.
O! Coś się będzie działo, bo
wszyscy goście zaczynają się ubierać i powoli wychodzić z domu. Na końcu mój
opiekun również zakłada buty i kurtkę, po czym mnie woła.
Wstaję powoli, niechętnie,
ociężale. Wcale nie chcę nigdzie iść, ale on czeka z przygotowaną smyczą.
Ej! Stary! Musisz mnie zabierać?!
Nie wiesz, że bardzo nie lubię tych waszych fajerwerków. Ja chętnie zostanę i
poczekam na was.
Nie rozumie.
Przypina smycz i wychodzimy.
Jeszcze próbuję opóźnić ten moment wyjścia. Ociągam się, specjalnie zaplątuję w
smycz. Ale to niewiele pomaga. Wychodzimy na dwór.
A tam tłum ludzi, śpiewy i nagle
jak nie huknie! Jak nie błyśnie. Przerażenie?! Nie ma słowa które mogłoby
określić stan w jakim się znalazłem!
Uciec! Uciec jak najdalej nie
bacząc na nic. Przed siebie, jak najdalej od tego hałasu i świateł. Szarpię się
i w końcu obroża schodzi mi z karku.
I uciekam w amoku lęku. Po jakimś
czasie zatrzymuję się. Rozglądam. Zupełnie nie wiem, gdzie jestem. Żadnych
znajomych zapachów. Nigdy nie byłem w tej okolicy.
Teraz zaczyna do mnie powoli
docierać, że zgubiłem się, a jeszcze od czasu do czasu gdzieś z hukiem
eksplodują fajerwerki, które sprawiają, że znowu podrywam się do biegu pomimo
zmęczenia. Coraz dalej od domu.
W końcu nie mam siły. Kładę się na
chodniku. Zmęczony, bezradny, zagubiony.
Cichutko skomlę wierząc, że ktoś usłyszy moją
skargę, wołanie o pomoc. Jednak zamiast znajomego widoku opiekuna pojawia się
duże auto.
Nie mam siły uciekać przed
człowiekiem, który zmierza w moim kierunku i zakłada mi smycz na kark.
Załadowany do klatki znajdującej się na samochodzie jadę do miejsca, które
ludzie nazywają schroniskiem dla bezdomnych zwierząt.
Ląduję w kojcu.
Nie ma ciepłego mieszkania, nie ma
mojego ulubionego posłania i nie ma mojego opiekuna. Obok w kojcu równie siedzi
równie przerażony koleś. Wygląda, że i on miał pecha i trafił w sam środek
noworocznego piekła. Chodzę od ściany do ściany szukając jakiegoś wyjścia, ale
jedyne jakie jest zostało dobrze zabezpieczone. Nie ma szans na ucieczkę.
W końcu siadam pośrodku i zaczynam
szczekać. Bez ustanku, bez przerwy. W płonnej nadziei, że mój opiekun usłyszy i
przyjdzie po mnie. W końcu jednak zmęczenie zwycięża. Zwijam się w kłębek na
betonie i zasypiam.
W pewnym momencie gdzieś dociera
do mnie, że ktoś woła mnie moim imieniem. Zrywam się!
Jest, przyszedł! Przeprasza!
A przecież można było tego
uniknąć.
Wystarczyło tylko trochę wyobraźni
i zastosowanie się do rad, o których mówi się i pisze już od tylu lat przy
okazji zbliżającej się zabawy sylwestrowej.
I tak:
Dźwięki gwałtownych wybuchów oraz
błysk fajerwerków i petard mogą spowodować u nas nieprzewidywalne zachowania.
Warto zatem wcześniej wyjść ze mną na długi spacer, bym mógł załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Powinienem być na smyczy, w dobrze zapiętej i mocnej obroży, bym nie mógł się zerwać i uciec. Dodatkowym zabezpieczeniem mogą być szelki. Koniecznie należy przypiąć informację z adresem gdzie mieszkam i Twoim numerem telefonu.
W miarę możliwości nie powinno się nas zostawiać samych w domu. Jeżeli przebywam na co dzień w budzie na dworze, na czas imprezy sylwestrowej powinienem zamieszkać z właścicielem. W domu należy zasunąć zasłony, zamknąć drzwi i okna. Nie krzycz, ani także nie pocieszaj mnie. Najlepiej postaraj się odwrócić moją uwagę, pochwal, kiedy się uspokoję.
Pod żadnym pozorem nie powinno się nas zabierać na publiczne zabawy sylwestrowe.
Warto zatem wcześniej wyjść ze mną na długi spacer, bym mógł załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Powinienem być na smyczy, w dobrze zapiętej i mocnej obroży, bym nie mógł się zerwać i uciec. Dodatkowym zabezpieczeniem mogą być szelki. Koniecznie należy przypiąć informację z adresem gdzie mieszkam i Twoim numerem telefonu.
W miarę możliwości nie powinno się nas zostawiać samych w domu. Jeżeli przebywam na co dzień w budzie na dworze, na czas imprezy sylwestrowej powinienem zamieszkać z właścicielem. W domu należy zasunąć zasłony, zamknąć drzwi i okna. Nie krzycz, ani także nie pocieszaj mnie. Najlepiej postaraj się odwrócić moją uwagę, pochwal, kiedy się uspokoję.
Pod żadnym pozorem nie powinno się nas zabierać na publiczne zabawy sylwestrowe.
Wiele z nas gubi się podczas
sylwestrowej nocy. Przerażone (tak jak ja) błąkamy się po ulicach i trafiamy do
schronisk. Narażanie nas na taki stres i niebezpieczeństwo jest dowodem
wielkiej nieodpowiedzialności.
Sylwestrowa zabawa w ludzkim
wydaniu nigdy nie będzie dla mnie przyjemnością, ale jeśli użyjesz swojej
wyobraźni, to będzie mi ją łatwiej przeżyć. A Ty nie będzie musiał mnie szukać
po schroniskach i przepraszać.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz