Bo tutaj jest jak jest po prostu.
I Ty dobrze o tym wiesz.
Bo tutaj jest jak jest po prostu.
I Ty dobrze o tym wiesz.
I Ty dobrze o tym wiesz.
Bo tutaj jest jak jest po prostu.
I Ty dobrze o tym wiesz.
Paweł Kukiz
Piszę ten tekst na „gorąco” i dlatego może być momentami
niespójny, niepoukładany i pełen skrajnych emocji, które trzeba z siebie
wypluć, wyrzucić i wykrzyczeć.
Mam świadomość, że piszę do tych nielicznych, którzy to
czytają, ale mimo wszystko piszę, bo to jedyna moja broń przeciwko pogrążeniu
się w depresji, kompletnej niechęci i nienawiści do pewnej części naszego społeczeństwa.
Tej części, która uważa, że jest, gdyby ją zapytać: porządnymi ludźmi.
Oczywiście w swoim mniemaniu.
Ale to wcale jej nie przeszkadza w krzywdzeniu aniołów w
postaci bezradnych małych czworonogów.
Głupota, obojętność, przedmiotowe traktowanie innych,
oraz niczym nieusprawiedliwiona nieświadomość prowadząca do nieszczęść.
Pomimo iż uznaję braki w swoim pisaniu zawsze marzyłem,
żeby te jakże często nieporadnie tworzone zdania wybrzmiewały szerokim echem i
docierały do wielu.
Niestety z czasem przekonałem się, że nie mam takiej siły
i mieć jej nie będę.
I toczę ten swój spór z rzeczywistością i brakiem odbioru
pomimo, że nie spełniam obecnych warunków rynkowych. Nie piszę o przepisach
kulinarnych, o modzie, o celebrytach (nie znam), polityce i politykach (nie
znam). I chociaż często ulegam zniechęceniu i zarzucam to czując, że szkoda
czasu mojego i wysiłku, to jednak wracam, bo nie można stłumić tych emocji,
które gromadzą się w duszy i umyśle na wskutek wydarzeń zachodzących w moim
miejscu pracy.
W schronisku dla bezdomnych zwierząt.
Czasem tylko nachodzi mnie refleksja: A kogo to obchodzi?
I wtedy umysł zatruwa czarna myśl: Co robię źle, że mnie nie słychać? Przecież
te wpisy dyktuje samo życie, w którego nurcie przecież płyniemy wszyscy.
Skąd te anioły w tytule?
Ano przeczytałem ostatnio na moim profilu na portalu
społecznościowym taką piękną myśl:
„Psy są ostatnimi aniołami
które zostały przy człowieku wierząc w jego wewnętrzne dobro.”
Noooo! To jeśli tak, to część
z nas robi wszystko, żeby i one nas opuściły na dowidzenia kopiąc w tyłek.
Bo jak można wyrzucić dziesięć
skrajnie zaniedbanych aniołów na ulicę i mieć to gdzieś?!
Bo jak można nie zauważyć, że
gdzieś u kogoś pojawiło się na świecie dziesięć maleńkich aniołów i milczeć,
kiedy one pewnego dnia znikają.
I co?
I nic!
Tak miało być!
Kopiemy z rozmachem w dzieło
natury, czy jak tam ktoś woli Boga i nic
z tego nie wynika. I tak raz za razem. Cywilizowani ludzie o
niekwestionowanej wrażliwości, porządni obywatele kraju w środku Europy o
wyśrubowanych aspiracjach. A przecież to nie jest pierwszy i ostatni taki
przypadek, że anioły są sponiewierane.
I potwierdza się to, co nie
tak dawno powiedziałem: Pies najlepszym przyjacielem człowieka? A może człowiek
największym wrogiem swojego przyjaciela?
Tak, tak wiem, że w tej chwili
generalizuję, i że wielu ludzi jest dobrych, ale tak naprawdę to nam wszystkim
czasem należy się pałką przez głowę, żebyśmy otrzeźwieli.
Bo kiedy czasem słucham, że i
tak jest lepiej niż kiedyś, to robię duże oczy i patrzę z niedowierzaniem.
Lepiej?!
To chyba tylko pobożne
życzenia mówiących.
Bo ja siedząc w środku tego
wszystkiego widzę to zupełnie inaczej. Bo te kolejne porzucone anioły też nie
powiedzą, że jest lepiej.
Nie będę dawał recept, bo nie
jestem z tego szeregu, którzy wiedzą jak zrobić, żeby było lepiej. A może wiem,
ale nikt i tak mnie nie posłucha, bom nie jest postacią znaną i z autorytetem,
której głos byłby brany pod uwagę.
Cierpię z tego powodu, ale nie
dlatego, że nie mam okazji przedstawić szerokiemu gronu swoich doświadczeń ugruntowanych
doświadczeniem w blasku kamer, fleszy itd.
I również nie dlatego, że mam
jakieś prymitywne „parcie” na podest.
Tylko dlatego, że nikogo
raczej nie interesuje co miałbym do przekazania. Po dwudziestu kilku latach
transformacji ustrojowej i niby zmiany mentalności części społeczeństwa, sprawa
krzywdzonych aniołów wygląda też niby lepiej, ale tylko na papierze.
Tak mówię, bo tak czuję widząc
ich sytuację na co dzień.
Nie ubywa skrzywdzonych,
sponiewieranych, odepchniętych aniołów.
Nie znikają schroniska, a
wręcz budują się nowe.
I co z tego, że coraz
nowocześniejsze? Przyzwoity standard aresztu dla niewinnych.
To jest dobra droga i
kierunek?
No tak! Niech anioły mają
swoje luksusowe „piekło”!
I używam tego określenia
„piekło” nie żeby zdeprecjonować działalność schronisk i ludzi w nich
pracujących, jak czyni to wielu „waląc” w klawiaturę i tworząc słowa, co jak
kamienie uderzają w nich. Tych wielu, którzy nie zważają na ich wrażliwość
sprowadzając często do miana „godności” strażników więziennych, lub jeszcze
gorzej.
Nie dopuszczając do
świadomości tego o czym pisałem powyżej, że to my wszyscy ponosimy
odpowiedzialność za taki stan rzeczy!
I nie zrzucajmy jej na ludzi z
pierwszej linii. Ludzi, którzy jako pierwsi widzą i ratują te skrzywdzone
anioły. To nie jest fair, a się dzieje. Co również smutkiem i goryczą mnie
napawa.
Tak samo jak to, że ktoś tam
bezkarnie krzywdzi te nasze ostatnie przyjazne anioły. Pochlipiemy, popłaczemy
na portalach jakie to biedne one są i już. Ulży nam, bo poruszone nasze
sumienia dadzą nam złudne poczucie, że lepszymi ludźmi przez to jesteśmy.
A co im z tego?!
One nie rozumieją tego.
Nie wiem nawet, czy właśnie to
chlipanie jest im najbardziej potrzebne w tej chwili.
Jestem brutalny w tym
momencie?
Źle oceniam wyrażanie empatii?
No tak, bo ja wolę miast
wylewać łzy zrobić coś. W tej chwili zaciskając zęby choćby napisać do Was o
tym. A na co dzień… Kto mnie zna ten wie.
I zawsze będę patrzył na
każdego surowym wzrokiem, bo wiem, że w każdym drzemie coś dobrego i złego.
I ja nie jestem też od tego
wolny.
Bo każdy człowiek budzi we
mnie niepokój, czy biorąc jakiegoś psa, czy kota nie okaże się w czasie później
„porażką”. I dlatego też widząc co się dzieje i będąc tym dotknięty nigdy nie
będę na dzień dobry miłym, słodkim „misiem”.
Bo na widok skrzywdzonych
aniołów za każdym razem kiedy trafiają do nas pogłębia się w mej duszy i sercu ta bruzda niechęci do ludzi. Przepraszam, ale
to nie jest tak jak niektórzy uważają i mówią, że trzeba mieć twarde serce,
żeby pracować w schronisku. Do szewskiej pasji doprowadzają mnie takie teksty.
Nie!
Dla każdego, kto ma choć
odrobinę wrażliwości, to stykanie się z brakiem zrozumienia, okrucieństwem
ludzkim i nieszczęściem tych bezradnych aniołów ma fatalny wpływ na psychikę.
Przynajmniej tak jest w moim przypadku.
Te dziesięć aniołów pewnie
prędzej czy później znajdą nowe domy. Bo małe, bo szczeniaki, bo skrzywdzone.
A mnie taka refleksja
nachodzi: Mieszkam w zacnym mieście, w którym żyje kilkaset tysięcy ludzi, a w
schronisku latami na swoją szansę czeka w tej chwili dwieście psów i
parędziesiąt kotów. To w przełożeniu na ilość rodzin nikła liczba. A jednak
odmawiamy im tego, czego sami nie chcielibyśmy nigdy utracić: Swojego miejsca
na ziemi i przyjaznego otoczenia.
Trochę to dziwne i smutne.
Dobra!
Napisałem, co napisałem.
Pewnie nie jest to wszystko,
co chciałbym powiedzieć. Pewne sprawy mi uciekły, a ja w tej chwili nie mogę
sobie o nich przypomnieć, uporządkować i tu zawrzeć.
Jest mi lepiej?
Nie!
Ale pójdę pogłaszczę Teodora,
wezmę na kolana Myszu i może minie mi ten stan wewnętrznego wzburzenia i
złości. A jak i to nie pomoże, to łyknę pastylkę i będę patrzył na świat przez
niewidzialną szybę, żeby mniej bolała ta smutna rzeczywistość, w której anioły
wrzuca się w błoto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz