Omotałaś mnie, owinęłaś wokół palca. Użyłaś
jakiś niedozwolonych sztuczek magicznych, żeby z faceta co czoła stawiał nie
takim psom, jak Ty, robić plastelinę
bezwolną i pokorną, wpatrzoną w Ciebie niczym
w obrazek.
Patrzę na Ciebie, jak teraz słodko śpisz.
Spokojna, bezpieczna i śliczna.
I serce mi natychmiast mięknie i roztkliwiam
się.
I delikatnie dotykam palcami Twojej sierści
brązowego koloru. Tak delikatnie, jak tchnienie oddechu, żeby Cię przypadkiem nie
obudzić.
A przez Ciebie przepływa tylko delikatne
drżenie. Nawet nie uchylasz swoich powiek, tylko wzdychasz cichutko i śpisz
dalej.
Księżniczko, królowo co bezwzględnie serce moje
skradłaś.
Kiedy zabierałem Cię w kwietniu na rękach do
samochodu, taką biedną, nieszczęśliwą i chorą, to w życiu nie przypuszczałem,
że tak to będzie wyglądało.
Miałaś być tylko na chwilę, na moment. Aż
wyzdrowiejesz. Ale dzisiaj nie wyobrażamy sobie, żeby Cię komuś oddać. To chyba
nie możliwe. Nasze serca zostałyby rozdarte.
I
chociaż jesteś najbardziej „rozpuszczoną” i rozkapryszoną księżniczką na
świecie, to ja nigdy nie mam serca się na Ciebie zbyt długo gniewać.
Kiedy
spojrzysz tymi swoimi oczami, to od razu mija moja złość i w najgorszym wypadku
nie odzywam się do Ciebie. Ale i to milczenie nie trwa długo.
Nie
mogę, nie potrafię.
A
powodów znalazłoby się kilka, żeby w śmiertelnej obrazie odwrócić się do Ciebie
plecami. Zjedzony telefon, nowe buty, aparat fotograficzny wyrwany z Twojego
pyska w ostatnim momencie, że o pomniejszych rzeczach nie wspomnę.
Wszystko
to jednak wynagradzają momenty, kiedy w sposób komiczny wciskasz mi się na
kolana i za wszelką cenę usiłujesz się na nich wygodnie ułożyć.
I
robisz to!
Znakomicie
Ci to wychodzi. A wtedy kładziesz mi tę swoją kształtną głowę na szyi i
formalnie zasypiasz pochrapując. Słodki to obrazek. Chociaż ciężar już nie.
Ty
mała zazdrośnico, która pilnie strzeże, żeby być najważniejszą w towarzystwie.
Ty doskonale zdajesz sobie sprawę, że wiele rzeczy ujdzie Ci „na sucho”
przynajmniej u mnie.
No
i stałem się przez Ciebie obiektem żartów. Oto ten co potrafi obłaskawić
bulteriery i sprawić, że są najfajniejszymi psami pod słońcem i znajdują nowe
domy, sam został rzucony na kolana przez królową, która kiedy tylko sprzeda mu
„całusa” już jest górą i rządzi.
To
Ty rozdajesz karty w tym towarzystwie, a ja tylko jestem Twoim giermkiem,
gotowym dać Ci wszystko, żebyś tylko była szczęśliwa, zadowolona. Tak bardzo
chcę sprawić, żebyś zapomniała o wszystkim tym złym co Cię w życiu spotkało, że
godzę się na bardzo wiele, chociaż mam świadomość, że nie jest to zbyt
pedagogiczne.
A
ja jak Twój błędny rycerz walczę o to, żeby nikt mojej księżniczki nie
skrzywdził.
Walczę,
żeby ludzie postrzegali Cię jako dobrego, mądrego psa. Psa przyjaznego i
otwartego na świat i ludzi.
Walczę
jak Don Kichot, żeby zdjąć z Ciebie ten ciężar złej opinii utrwalonej wśród
społeczeństwa.
I
już teraz kiedy przemierzam w Twoim towarzystwie miasto, czy jadę komunikacją
miejską przestałem zwracać uwagę na te spojrzenia rzucane często „spode łba”.
Ja
już wiem jaka jesteś. A oni kiedyś powoli zrozumieją, że nie ma się kogo bać.
Albo i nie.
Najważniejsze,
że nam jest ze sobą dobrze i nikt tego nie zniszczy.
Królowo
wszystkich foteli, posiadaczko sofy, duszo towarzystwa, łobuzie kapryśny,
śpiochu nieziemski, zazdrośnico najsłodsza, destruktorze bezwzględny – Myszu.
Chyba
już zostaniesz z nami na zawsze.
Zostaniesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz