Nie było czułego
pożegnania.
Nie było ostatniego
uścisku łapy.
Wiadomość o tym, że i
Tobie udało się znaleźć swoje nowe miejsce na ziemi zastała mnie, kiedy byłem
daleko stąd. Czy żałuję, że tak się stało? Jasne, że tak.
Ale niestety pomimo
najszczerszych chęci, nie da się przeżyć karmiąc się tylko pasją do tego, co
się robi i trzeba było wykorzystać nadarzającą się okazję, żeby choć na chwilę
poprawić swoją sytuację materialną.
To bardzo gorzkie
doświadczenie.
Żeby mieć coś, trzeba poświęcić
chwile, które nie zdarzą się już powtórnie.
Jestem facetem i nie
mówię, że musiałbym Cię wycałować, czy ronić łzy z powodu Twojego odejścia. A
jednak to smutne, że życie odbiera nam takie chwile, kiedy odchodzi ktoś, komu
pewnego dnia podałeś rękę, żeby pomóc w
odzyskaniu wiary w siebie. Trochę przemawia przeze mnie gorycz, ale
jednocześnie jestem ogromnie szczęśliwy i dumny, że po prawie roku mieszkania
tutaj znalazła się osoba, która dała Ci poniekąd nowe życie.
Pozostały tylko
wspomnienia. Dobre wspomnienia.
Obraz Twojego przełomu,
nabrania zaufania do człowieka. Twój pokaz wierności i przywiązania, kiedy już
przekonałeś się, że nie wszyscy osobnicy człekokształtni są źli. Nie wszyscy
porzucają swoje psy, przywiązując je na
przykład do barierki.
Nie jestem wylewny w
okazywaniu uczuć, ale Ty każdego ranka, kiedy się spotykaliśmy nadrabiałeś to
za naszą dwójkę. Nie powiem, żeby mnie to nie rozczulało. To było takie piękne.
I aż dziw zawsze bierze, że potrafimy w tak podły sposób zachować się w
stosunku do istot, które z gruntu traktujemy jako niższego rzędu, a które mają
w sobie tyle cierpliwości i ufności. Gdyby ludzie potrafili tak postępować wobec
siebie, jak Ty wobec mnie, to może ten świat nie stałby na krawędzi przepaści.
Jak czasem niewiele
trzeba, żeby psiak do głębi wstrząśnięty, zagubiony, zamknięty na świat
zewnętrzny powrócił. Trzeba tylko spróbować wczuć się w jego sytuację. To
niewiele, ale jednak czasem bardzo dużo.
I potem tacy jak Ty siedzą
za prętami klatek bezskutecznie i rozpaczliwie wyczekują pomocy. A ile potem
jest radości i dumy, kiedy tacy wychodzą w świat.
Czas wspólnych spacerów,
odkrywania przez Ciebie świata poza ogrodzeniem schroniska, krótka przyjaźń z Princessą, to chwile, których
żadna zła siła nam nie odbierze.
Nie byłeś pierwszym moim
”dzieciakiem” i nie wiem czy ostatnim. Bo im mocniej się zapieram, tym bardziej
los, chyba na przekór, podstawia mi takich psychicznych „połamańców”. Jakby
zmuszał mnie do robienia czegoś, co gdzieś tam jest mi pisane. Jakby nie
pozwalał mi zgnuśnieć, poddać się marazmowi i zniechęceniu, nadając cel
istnieniu.
Kremik, Kama, Piter,
Watson, Gustaw, czy wreszcie Ty wyłaniacie się nagle i to wtedy, kiedy
zaczynam
czuć, że mam to wszystko gdzieś.
Princessa :-) |
To nie Wy mi powinniście
być wdzięczne. To ja Wam mogę podziękować za to, że nie do końca jestem egoistą
i potrafię dostrzec takich, ja Wy. I powiem szczerze, choć niektórzy mogą się
oburzyć, że wolę zrobić coś dla Was niż dla ludzi.
Przyczyna?
Zbyt często zawodzą, zaś
Wy nigdy. Owszem, rozchodzicie się po świecie, zaczynacie żyć swoim nowym,
lepszym życiem, ale zawsze do mnie wracacie. Choćby we wspomnieniach, dzięki,
którym lżej się żyje.
I tak nie pozostaje mi nic
innego, jak tylko życzyć Ci powodzenia.
No to: GoodBye Tedi!
***
W tym miejscu muszę, no
muszę podziękować moim bliskim, oraz Pani Marioli za nieustanny doping do
pisania. Za przysłowiowe „kopanie w tyłek”, gdyż inaczej prawdopodobnie żadna z
tych historii nigdy nie ujrzałaby światła dziennego.
I jeszcze jedna sprawa:
Moi drodzy czytelnicy. Jeśli dotarliście do tego miejsca, to zwracam się do Was z prośbą:
Nie każdy psiak, czy kot ma tyle szczęścia (póki co), ze już mieszka w swoim domu i dlatego każde wsparcie z Waszej strony jest dla nich wielką pomocą. Każdy kilogram karmy, a już szczególnie tej specjalistycznej (dla seniorów, hypoalergicznej) jest cennym podarunkiem. Każda podarowana przez Was smycz, obroża, czy zabawka jest symbolem, że nie są pozostawione same sobie. Jest znakiem, że gdzieś tam są ludzie, dobrzy ludzie, którzy o nich pamiętają i starają się im pomóc. Każdy przekazany grosik się liczy. Prosić, to żaden wstyd i stąd ten mój apel o pamięć i pomoc również za pośrednictwem mojego bloga. Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz