poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Przygoda III Czyli, jak pani Mariola odkrywa anomalię anatomiczną.

Pamiętam jak dziś, że tę suczkę przyprowadziła do schroniska pani w niedzielne przedpołudnie.
     - Kochany panie – zaczęła - przybłąkało się to biedactwo do mnie dwa dni temu. Ulitowałam się, wzięłam do domu, nakarmiłam i ogrzałam, ale mam już jednego psa i nie mogę sobie pozwolić na następnego.
     - No dobrze – mówię - Ale gdzie jest ten pies?
A pani rozpina płaszcz, spod poły wysuwa się najpierw czarny nosek, a potem mała 

czarno-biała główka.
     - Nie chciałam, żeby zmarzła i schowałam ją - dodała pani usprawiedliwiającym tonem.


Małe cudo wyswobodziło się całe i wyskoczyło na podłogę. Nieduże, z krótkim ogonem i łaciate, jak krówka. 
Natychmiast podbiegło do mnie i na kolana hop!
     - O, ty pieszczoch jesteś - uśmiechnąłem się do niej, a ona znienacka, patrząc bystro, polizała mnie po twarzy.
     - No moja droga, jutro poniedziałek, przyjeżdża pani Mariola, więc idziesz na zdjęcia - powiedziałem ni to do siebie, ni to do niej.

Popatrzyła na mnie, merdnęła trzy razy tym swoim śmiesznym ogonkiem. Odebrałem to jako zgodę na sesję.

Następnego dnia sesja zdjęciowa przebiegała planowo i w końcu przyszła kolej 

na „krówkę”. 

Trzask, trzask migawka strzela, a suczka pozuje bez zarzutu. Lewy profil, prawy profil, stojąca, leżąca wszystko idealnie,  nie ma sprawy.


     - Poczekajcie! Spróbuję zrobić jej zdjęcie z górnej perspektywy. - Krzyknęła pani Mariola, kiedy chciałem już odprowadzić psiaka. 
Ok. wracamy z powrotem na plan. 

Trzask migawki, błysk lampy i nagle głos fotografki:
     - O rany! Niesamowite!- Pada okrzyk znad aparatu.
Wszyscy patrzą na siebie ze zdziwieniem, a wręcz niepokojem. Efekt przepracowania, przegięliśmy z tymi sesjami, czy co?
     - Patrzcie! Ona na plecach ma łatkę w kształcie serca! Super!- zachwyca się pani Mariola.


Znacząca wymiana spojrzeń, ale trzymamy gardę i całe konsylium pochyla się nad biednym psiakiem, który nie wiedząc o co chodzi, stara się wtulić w białego miśka, na którym leży. 

I rzeczywiście, co tu dużo ukrywać, na zadku psiny czarna sierść ułożyła się w wyraźny rysunek serca. Odetchnęliśmy z ulgą, bo z panią Mariolą wszystko ok., a krówka dostała na imię Two Hearts. 

Nie ma jej już w schronisku, bo oczywiście ślicznota znalazła nowy dom. Zaistniała jeszcze na plakacie walentynkowym, ale już jej o zgodę nie pytaliśmy. Przecież wiemy, że wyszczekałaby: „Nie ma sprawy!”.


A to moje zapasowe serce :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz